Poranne słońce rozbudziło mnie do reszty. Pogoda zaczęła się zmieniać, ciepłe, słoneczne dni powoli zaczęły przeistaczać się w deszczowe i wietrzne. Przeciągnęłam się i rozejrzałam wokoło, uśmiechając się. Jesień w naszej krainie była jedną z piękniejszych pór roku. Wyszłam z jaskini i rzuciłam okiem na polanę i las. To drugie przyjęło już piękne, ciepłe odcienie, w ogóle nie przypominające jesieni. Dochodziło już południe, usiadłam, wpatrując się w kwiaty, które już wkrótce zostaną przykryte warstwą liści a potem śniegu. Podeszła do mnie Blanka, zapewne chciała mi coś oznajmić.
- W takim razie... wciąż chcesz się spotkać z wodnym wężem? - zapytała niepewnie. Milczałam przez chwilę, zamiatając podłoże ogonem, poruszyłam delikatnie uszami.
- Wierzę ci, że nie jest groźny, ale... mogę się z nim spotkać i go poznać.
- odpowiedziałam, wciąż nie będąc pewną na co właśnie się zgodziłam.
- Dobrze, tak więc pójdę go przygotować do tego spotkania i
powiedzieć mu jak ma się zachowywać. - powiedziała, zmierzając już ku wyjściu.
-Czekaj! - krzyknęłam za waderą. - Przygotować? W jaki sposób?
- Zawiadomię
go że przyjdziesz - Odparła biała wadera, uśmiechając się delikatnie. Zaczęłam nabierać coraz większych wątpliwości, czy to na pewno był dobry pomysł.
- Nie musi o tym wiedzieć
- zerknęłam na moje łapy, udając że są bardzo interesujące. - to może być dla niego niespodzianka.
- Lepiej
nie... otóż... ten wąż lubi "żarty" i możliwe że wrzuciłby cię do wody, bądź coś
podobnego.. - powiedziała niepewnie, starając się uśmiechnąć. - podniosłam gwałtownie głowę, za takie "przygody" to podziękuję.
- Yhhhmm
- zaburczałam i spojrzałam na Blankę, lekko mrużąc oczy. -W taki razie "przygotuj" go,
a jutro zaprowadzisz mnie do niego i zapoznasz z nim. - powiedziałam, już nieco chłodniej.
- Zgoda. - odparła białofutra i odbiegła w tylko sobie znanym kierunku. Wróciłam do przyglądania się drzewom. Wstałam i skierowałam swoje kroki to alejki, która była tuż przede mną. Moje łapy zostawiały płytkie ślady w błocie, które pryskało co jakiś czas i zostawało na moim futrze, zlepiając je. Przyglądałam się z uśmiechem liściom, które opadały powoli z drzew i spadały na ścieżkę. Udało mi się zobaczyć nawet kilka grzybów i roślin, których nigdy nie widziałam na oczy. Potknęłam się o wystającą gałąź i zaliczyłam nieprzyjemny upadek. Złapałam równowagę idealnie przed wpadnięciem głębiej w błoto. Cały urok spaceru został zepsuty przez zimno, przenikające przez moje futro i deszcz, który rozpadał się na dobre. Zawróciłam, podróż powrotna zajęła mi dłużej, bo postanowiłam iść całkiem inną ścieżką. Zbliżał się wieczór. Weszłam do jaskini i zaczęłam sprawdzać, czy wszyscy są. Nie było tylko trzech wilków, ale oni znajdowali się akurat na patrolu. Podeszła do mnie biała wadera, Blanka.
- Blanko? - spytałam, licząc że białofutra domyśli się o co chodzi.
- Tak. - odparła i ziewnęła. Była cała przemoczona. - Wąż jest już przygotowany. - powiedziała zmęczonym głosem, uśmiechnęłam się niepewnie.
- Dobrze. Ale dlaczego... jesteś cała przemoczona? - zapytałam wadery, która rzuciła mi zdziwione spojrzenie. Czyżby spodziewała się, że nic nie zauważę?
- Taki, mały incydent. - odparła, uśmiechając się głupio i spuszczając zawstydzona wzrok.
- Incydent? Czy coś... - Blanka przerwała mi szybko, nie pozwalając mi dokończyć.
- Nic się nie
stało, po prostu głupi żart - odparła i przeciągnęła się. No tak, pewnie podróż ją zmęczyła.
- Dobrze-
powiedziała wolno, starając się nie palnąć nic głupiego. - idź już spać. - dodałam i odprowadziłam ją wzrokiem. Słońce powoli zaczynało zachodzić. Wpatrywałam się w delikatne promienie, mieniące się kolorami złota i ciepła. Jesienne liście dodawały urokliwego spokoju, którego dawno nie zaznałam. Gdy słońce zniknęło za horyzontem, ziewnęłam i ułożyłam się do snu na swoim legowisku. Wsłuchiwałam się w spokojne oddechy wilków, powieki zaczęły mi ciążyć. Zamknęłam oczy i udałam się w krainę snów.
***
Obudziły mnie delikatne promienie jesiennego słońca, dostające się do jaskini i ogrzewające moje futro. Wstałam i przeciągnęłam się. Większość wilków jeszcze spała, obudziłam się jednak dosyć późno. Biała wadera już na mnie czekała. Pozwoliłam jej prowadzić, podążałam za nią truchtem, starając się jej nie wyprzedzać. Wreszcie moim oczom ukazało się jezioro, moje źrenice rozszerzyły się ze zdziwienia. Nie wiedziałam, że o poranku tu wygląda tak cudownie. Uśmiechnęłam się lekko i usiadłam nad brzegiem jeziora.
- Cofnij się. - powiedziała. Postawiłam gwałtownie uszy, słysząc rozkazujący ton. Zignorowałam to jednak. - Wiesz...
- Tak - odparłam i wycofałam się, nie wiedząc czego się spodziewać. - Przywołaj tego węża. - obserwowałam ruchy Blanki, widać było że jest spięta, ale najwidoczniej wiedziała co robi. Ufałam jej, pomimo wcześniejszych występków. Pochyliła głowę i coś wyszeptała w stronę wody. Wstrzymałam oddech, gdy ujrzałam że woda zaczyna kształtować się w węża. Spięłam się i machnęłam ogonem, lecz nie wycofałam się.
- A więc to jest ten wąż. - powiedziałam, przyglądając się wodnemu tworowi. Stworzenie zaczęło ciągnąć do góry, jego wielkość była wprost przytłaczająca. Poczułam niemiły ścisk w żołądku, gdy otoczył się wokół mnie. Nie było opcji, żebym wyszła. Wstałam i poruszyłam się lekko, chcąc jakoś wyjść. Wąż zasyczał i w jednej chwili zmienił się w bezkształtną ciecz, mocząc mnie i nie pozostawiając suchej nitki na mym futrze. Zacisnęłam powieki, nie chcąc by woda dostała się do oczu.
Wreszcie zdecydowałam się otworzyć oczy, wokół mnie była rozlana woda, która teraz tworzyła brązową breje. Blanka spoglądała na mnie z zirytowanym wyrazem pyska. Wciąż miałam otwarte usta, analizując to co właśnie się wydarzyło. Przed chwilą jeszcze woda była spokojna a wąż był pokojowo nastawiony.
- No... to jest Aqua. - powiedziała białofutra. Zamknęłam pysk i otrzepałam się z wody, rozlewając kropelki wody na wszystkie strony. Skuliłam po sobie wściekle uszy i zmrużyłam oczy.
- Całkiem miły. - rzuciłam sarkastycznie do Blanki. Popatrzyła na mnie, z lekkim zawstydzeniem. - wracamy. - burknęłam i ruszyłam żwawym truchtem z powrotem do watahy. Wadera chyba nie wiedziała, czemu jestem zirytowana. Ja po części też, ale na pewno częściowo był to powód wodnego stworzenia. Nie zwracałam uwagi na cudne widoki, które omijały mnie po drodze. Dotarłyśmy do watahy, Blanka kuliła po sobie uszy ze zdenerwowaniem. Wiedziałam że jest tu nowa, ale już sobie naskrobała. Podszedł do nas jej stary znajomy - Dovakiin.
- Czyżby Alfa Cię właśnie wywalała na zbity pysk? - zapytał jej, z sarkastycznym uśmiechem. Warknęłam cicho, zirytowana jego zachowaniem.
- Nie. Ale jeszcze jeden taki tekst i ty wylecisz na zbity pysk. - odparłam chłodno, spoglądając na niego. Skinął głową i odszedł, komentując pod nosem. - Wracając, Blanko, wytłumacz mi proszę, dlaczego ten.. Aqua; tak się zachował. - biała wadera pochyliła łeb i pokręciła głową.
- Ja.. sama nie wiem. - powiedziała cicho.
- Powtórz proszę. - zrobiła to o co prosiłam, zamilkłam na chwilę. - Cóż, nie chcę Cię martwić... ale ostatnio coś często broisz. Wiesz, czym to grozi? - zapytałam, spotkałam się z nieśmiałym skinieniem głowy. - Nie ukażę Cię, bo nie mam po co. Bądź na przyszłość ostrożniejsza, a teraz dołącz proszę do patrolu. Przyjdę do was za jakieś dwie godziny. - powiedziałam i poszłam umyć się z błota i innych pyłów.
-------
Blanczu? :> Przepraszam że tyle czekałaś ;^;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz