czwartek, 22 czerwca 2017

od Szaraczka

-Drakon!-usłyszałem krzyk Izabelle, która z przerażeniem patrzyła jak jej brat przechodzi do Innych, ja sam zamarłem, basior przeszedł przez Mgłę i zniknął do reszty, Belle rozpłakała się na dobre, wiedziałem po co poszedł ale milczałem, próbowałem pocieszyć waderę.
-Desoto?-popatrzyła na mnie załzawionymi oczami, no tak.. przecież niedługo wśród uczniów będę znany jako Desoto... Chciałem ją poprawić odruchowo ale zamilkłem w połowie.-pójdziesz ze mną?
Zesztywniałem, wiedziałem że wreszcie to powie ale nie sądziłem że tak szybko... Z wolna kiwnąłem głową a Izabelle podskoczyła z radością.
-Nie ciesz się tak Ahira.-mruknąłem, zwracając się do niej jej nowym imieniem i wolnym krokiem przekroczyłem barierę, która oddzielała nas od świata Innych.  W oczy znów rzuciły mi się auta i wielkie budynki, omiotłem wzrokiem ich terytorium, zauważyłem kilkoro Samotników ale nigdzie nie było Sol'a, którego chciałem odnaleźć.
-Shad nas zabije...-powiedziałem do siebie i natychmiast tego pożałowałem.
-O.. o ile On nie zabije nas wcześniej Des.-podniosłem głowę i moim oczom ukazał się pies, którego spotkałem już wcześniej, z Meilleur'em. Spojrzał na nas wściekle i kłapnął zębami, tuż przy Iza...  Ahirze. Nie umiałem się przyzwyczaić do jej nowego imienia, pies warknął ostrzegawczo i znów rzucił się na naszą dwójkę, chciałem wywołać jakąś burzę, czy coś takiego ale najwidoczniej w świecie Innych to było niemożliwe.
-Szary! Belle!-ten głos rozpoznałbym wszędzie, to Sol! Uśmiechnąłem się lekko i wycofałem, warcząc na psa.
-GONZALO!-krzyknął do psa, który natychmiast zamilkł i skulił się, popiskując. Basior podrósł, stał się bardziej muskularny i.. wyglądał na starszego i silniejszego, jego oczy wciąż były owiane dawną tajemnicą, nie straciły dawnego blasku, na pysku błąkał się dawny, szelmowski uśmiech.
-Czemu tu jesteście?-zapytał troskliwie, mierząc naszą dwójkę wzrokiem.
-Szukamy Drakona. A raczej Ahira go szuka.-dodałem  i spojrzałem na Sol'a.
-o.. wasze nowe imiona. Zapomniałem całkowicie, więc witaj Ahiro i cześć Desoto.-rzekł, a mnie zatkało. Jak on to wiedział? Przyglądałem mu się z zaciekawieniem, to była duża zmiana. Widząc zdziwienie na moim pysku, zaśmiał się i wytłumaczył co i jak.
-Widziałeś Drakona?-rzuciłem, bo chciałem mieć to z głowy, pokręcił głową i pożegnał się  z nami, dał mi liść na rzemieniu, którego miałem użyć gdybym potrzebował Sol'a przy sobie. Skinąłem na Ahire i ruszyliśmy na obrzeża miasta, oglądaliśmy z zainteresowaniem budynki i Innych, chodzili na dwóch nogach i nie mieli ogonów... Dziwni byli jacyś. Spotkaliśmy jakiegoś starszego Innego, który próbował nas złapać, krzyczał coś za nami gdy uciekaliśmy w popłochu. Wpadliśmy w ślepą uliczkę a Izabelle zaczęła płakać.
-Boje się o niego.. Co jeżeli coś mu się stało?!-ostatnie zdanie prawie wykrzyczała, pokiwałem głową, próbując nie dać do zrozumienia że mam trochę dosyć.
-Chodź. Czuję jego zapach.-skłamałem, nie lubię kłamać ale chciałem by waderka uspokoiła się, miałem chwilowo wszystkiego dosyć. Ruszyłem biegiem, by być przez chwilę samemu, wbiegłem na ulicę, ale starałem się być na jej środku, by nie skończyć jako wycieraczka do opon. Skręcając w prawo, zauważyłem brązową kulkę, która kuliła się ze strachem.
-Drakon!-krzyknąłem i przyspieszyłem kroku, zwierzę podniosło głowę i byłem teraz pewny że to on, w jego oczach widać było strach, ale teraz przebiła go nienawiść.
-Spadaj ty szczylu pieprzony! Mam dosyć Ciebie i Ahiry!-warknął i podszedł do mnie, z groźnym bulgotem w gardle. Szykowała się walka. Przybrałem postawę obronną i uniknąłem jego pierwszego ciosu, podążając za jego wzrokiem, zauważyłem pędzące na nas auto, odskoczyliśmy w bok, by nie zmienić się w mokre plamy, tym razem to ja zaatakowałem i ugryzłem go w łopatkę, warknął gniewnie i zrzucił mnie ze swojego grzbietu, tym razem jego atak wycelowany był w moją szyję, ale skończyło się tylko na zdrapaniu łapy. Nie zwróciłem uwagi na ból i krew, która ściekała po moim ciele. Chwyciłem zębami jego łapę i przewróciłem, by odsłonił grzbiet, utykając lekko, stanąłem nad nim, by zablokować jego ruchy, zamiast przerażenia w jego oczach ujrzałem tylko chłód a na jego pysku błąkał się słaby uśmiech, który nie był przyjazny. Poczułem ból na klatce piersiowej, gdy basior odepchnął mnie łapami przy okazji raniąc mnie. Warknąłem wstając, otrząsnąłem się z piachu, czułem że opadam z sił, obaj ciężko dyszeliśmy, ale nie żaden z nas się nie podda, do póki drugi tego nie zrobi. Rzuciłem się już bez taktyki, na jego ucho, które i tak było naderwane, ugryzłem go  w czubek, który był u niego bardzo czuły. Warknął i odwzajemnił się tym samym. Miałem dosyć, sił zaczynało mi już brakować, ale wykrzesałem resztę i odepchnąłem go, z przerażeniem oglądałem jak jego nieprzytomne ciało upada na ulicę. Chciałem podbiec, ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa.
-Drakon! Desoto!-krzyk jakiegoś wilka zapadł mi w pamięć, potem nastąpiła  ciemność....





>Ktosiu? :> <
DO WATAHY: Weźcie się w garść. Jeżeli do 22 lipca nie dostanę ŻADNEGO opowiadania, następuje RESTART.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz