Strony
wtorek, 28 listopada 2017
Od Warrior cd. Szarego
Od patrolu minęło tygodni, a Snajper dziwnie się zachowuje od kilku dni. Poszłam do Szarego po radę.
-Szary? Potrzebuje pomocy. Snajper dziwnie się zachowuje, nie wiem co mam robić- Powiedziałam.
Basior spoglądał na mnie z nieodgadnionym wyrazem pyska, jakby się zastanawiał. W jego oczach malowało się zmęczenie ale też lekka irytacja. No tak, przecież nie lubi Snajpera. Westchnęłam cicho.
- Powinnaś się ogarnąć i z nim pogadać. - powiedział, zirytowany tym że przerwałam mu obiad.
- Ale o czym? O tym czemu tak często się we mnie wpatruje? Albo o tym, dlaczego próbuje siedzieć blisko mnie? Naprawdę boje się z nim o tym pogadać... - Powiedziałam ze smutkiem.
Wczoraj
- Jak myślisz, czemu tak się zachowuje? -
- Nie wiem... - burknęłam, spoglądając speszona na Szarego. Wilk tylko zwiesił głowę i zignorował moja odpowiedź. - Mógłbyś łaskawie odpowiedzieć?! - zapytałam wściekła, że mnie ignoruje. On tylko się uśmiechnął złośliwie, mogłabym przysiąc że błysnęło tam rozbawienie.
- Nie widzisz tego? - zapytał, dało się wyczuć sarkazm. Postawiłam uszy do przodu. - On Cię lubi. Ale tak szczególnie. - powiedział i wrócił do posiłku, odrywając kawałek sarniny. Wzdrygnęłam się i wystawiłam język z obrzydzeniem.
- Musisz teraz? - zapytałam, próbując nie zwrócić własnego obiadu. Wydał z siebie zduszone "yhym" i wrócił do jedzenia. Bleh.
Otrząsnęłam się i powiedziałam:
- Mów konkretnie o co ci chodzi - Mówiąc to spoglądałam, na jedzenie Szarego z obrzydzeniem.
- Co Ci? Nagle mięso nie pasuje? - burknął i przełknął kęs. - Buja się w tobie. Podobasz mu się. - odparł, zadarłam nos do góry, nie wierząc w to co słyszę.
- Ty sobie żartujesz, on nie może się zakochać w kimś takim jak ja. - Powiedziałam, nie wierząc Szaremu. Z oddali słyszałam głos Snajlera. Nie wiedziałam co mam robić.
Usłyszałam jeszcze za sobą śmiech Szarego, zignorowałam go szybko i skupiłam się na rozmowie ze Snajperem.
W moich oczach było widać strach. Snajper podszedł do mnie i usiadł bardzo blisko mnie co było, bardzo denerwujące. Najgorsze, że Szary to wszystko widział.
Czułam na sobie jego spojrzenie. Spojrzenie, które od dłuższego czasu nie dawało mi spokoju.
- Warrior... - zaczął wilk. Przełknęłam ślinę, miałam wrażenie że bicie mojego serca było słyszalne. Cisza, która między nami zapanowała była nie do zniesienia.
Szary, odezwał się i powiedział :
- No dajesz. - jego głos wyrwał mnie z zamyślenia.
Przytaknęłam głową Szaremu, i zaczęłam mówić.
- Snajper, bo ostatnio dziwnie się zachowujesz wszystko z tobą dobrze? -
Basior bez zastanowienia odpowiedział :
- Tak, a czemu pytasz? -
Szary nie mógł się powstrzymać i powiedział :
- Powiedz jej to wprost! - wykrzyknął - kochasz ją! -
- Co? Pffff! Nie! - Wykrzyknął. Jego pysk zarumienił się, gdy to mówił.
Śmiech Szarego lekko mnie wmurował, to prawda że mnie kocha...?
Pomyślałam. Ale przecież Snajper to mój kumpel... Przyjaciel... I nie mógł by sie zakochać! We mnie! Nie! Ale najwidoczniej myliłam się, i Snajper powiedział:
- Dobra przyznam się! Tak kocham Warrior! Bo, jest piękna, odważna, inteligentna, waleczna , lojalna i w ogóle zajebista! -
Szary roześmiał się.
- Mówiłem! - chociaż od razu spoważniał, w jego oczach błysnął smutek i niewielki zawód. Nie wiedziałam co powiedzieć, miałam mindfucka gdy to usłyszałam. Powiedziałam im, że
-idę to wszystko przemyśleć nie idźcie za mną-
Snajper chciał za mną iść, ale Szary go powstrzymał. Na moment obróciłam się i zobaczyłam ze Snajp jest bardzo smutny. Gdy weszłam do lasu, usłyszałam jak Szary za mną idzie.
- Szary, wiem, że tam jesteś. Powiedz mi co ja mam zrobić? -
Usłyszałam zduszony śmiech. To oczywiste ze to on.
- Zastanów się. - powiedział, siadając koło mnie. - Czy ty czujesz to samo do niego? - rzekł ściszonym głosem. - Żywi do Ciebie silne uczucia, jeżeli go zranisz, licz się z wielką stratą. Ale nie możesz też udawać, bo tylko będziesz się krzywdzić. - milczałam, wbijając wzrok w łapy.
- Przecież ja go nie kocham, ale nie chce go zranić, bo go lubię. Nie wiem co mam robić... Co ty byś zrobił w mojej sytuacji Szary? - Powiedziałam poważnym, głosem.
- Wiesz, ja tam za basiorami nie przepadam. - odparł z przekąsem, ale zaraz potem spoważniał. - Daj sobie czas, zastanów się nad tym poważnie. - wytłumaczył.
Nagle zaczęłam płakać, z płaczem powiedziałam:
-Ale ja chcę mieć przyjaciela! A nie chłopaka! - krzycząc to, szary uspokajał mnie. Wtuliłam się w jego miękkie futro.
- Szzz. - szepnął. Gorące łzy spływały po moich policzkach a szloch wstrząsał całym ciałem. - Powiedz mu to, w takim wypadku to decyzja należy do Ciebie. - powiedział, spojrzałam na niego, łzy żłobiły drogę po moim futrze.
- Na pewno...? - skinął głową, wtuliłam się w niego.
- Okej. Powiem mu to. Ale proszę cię, bądź tam przy mnie. Bez ciebie nie dam rady. - Powiedziałam. Przestałam płakać a szary
Basior przez chwilę milczał, ale się zgodził. Odetchnęłam z ulgą i ostatni raz wtuliłam się w jego szare futro.
- Nie płacz już, idziemy. - powiedział i odsunął się ode mnie.
< Szaraczqu? :3 >
poniedziałek, 27 listopada 2017
od Szarego cd. Warrior
Mierzyłem wzrokiem dwójkę, która stała naprzeciwko mnie. Wciąż byłem spięty, odczuwałem nieprzyjemny ból w miejscu gdzie kły Snajpera się zagłębiły.
- Tego "dupka"? Nie masz prawa go nazywać dupkiem, drogi braciszku. - powiedziała, popatrzyłem na nią jak na idiotkę. Warknąłem cicho, niech się zdecyduje po czyjej jest stronie.
- Ciekawe jak ty byś się zachował, gdybyś na swoim ostatnim polowaniu, spotkał małą sarenkę, która leżała we krwi swoich rodziców... Która mówiła straszne rzeczy, jak to wilki rozszarpały jej matkę na jej oczach, jak jej matka krzyczała z bólu...A potem... Mała sarna umiera na twoich oczach z tęsknoty za mamą. Ciekawe jak ty byś się zachował! - powiedziała, usłyszałem że łamie jej się głos. Powstrzymałem się przed wybuchnięciem śmiechem. Ona nie chce zapolować, tak samo jak Snajper i myślą że długą wytrzymają na garnuszku watahy. To łowca ma tu pierwszeństwo do zdobyczy. Oczy wadery zaszły łzami, nie wiele myśląc odwróciłem się i odszedłem od nich, mając to gdzieś. Usłyszałem jeszcze zduszony płacz za sobą, pochyliłem się do przodu i ruszyłem truchtem. Doszedł mnie zapach sarny, wystawiłem język. Nie powinienem był teraz polować, ostatnimi czasy to tylko ja i kilka wilków dostarczamy jedzenia. Poczułem jak w burczy mi w brzuchy, jednak młoda sarna wystarczy tylko dla mnie. Zaczaiłem się i w momencie gdy miałem wyskoczyć, ciężkie ciało uderzyło mnie w głowę, powodując utratę przytomności. Upadłem z głuchym łoskotem na ziemię. Urwał mi się film. Zacząłem odzyskiwać świadomość po jakiś dwudziestu minutach.
Podniosłem się z trudem, gdzie ja do cholery jestem? Było pierwszym pytaniem jakie sobie zadałem po obudzeniu się w innym miejscu. Warrior ze Snajperem po krótce opowiedzieli mi po krótce o co chodzi. Nie gryzło mnie poczucie winy, ani nic takiego.
- Przepraszam was.. - burknąłem niechętnie, chcąc mieć spokój. Bolało mnie całe ciało, zwłaszcza głowa.
- Wybaczamy ci. Ale proszę cię, nie krzycz po nas więcej. - powiedzieli we dwójkę. Przewróciłem oczami zirytowany. Chciałem teraz tylko i wyłącznie świętego spokoju i odpoczynku. Warknąłem coś w stylu "chcę spać" czy "dajcie mi spokój". Wilki odeszły a ja pogrążyłem się we śnie.
Obudziło mnie trącanie łapą, westchnąłem zirytowany ale wstałem. Patrol, zapomniałem. Otrząsnąłem się i odszukałem wzrokiem Nyx, Warrior i Snajpera. No po prostu grupa idealna. Warknąłem pod nosem i podszedłem do nich, Nyx i tak będzie prowadzić więc mogę pozostać z tyłu i mieć wgląd na tamtą dwójkę.
- No to przemierzymy dzisiaj granicę. - powiedział wilk, który będzie dzisiaj za nas po części odpowiadał, każdy z nas ponosił odpowiedzialność za siebie. Truchtałem za nimi, pilnując tyłów. Westchnąłem cicho, gdy tamci zwolnili kroku i spróbowali zagaić rozmowę.
- Nie chcę. - warknąłem zirytowany i skręciłem w bok, oddalając się od nich. Chciałem być sam, przynajmniej przez najbliższą chwilę. Ten basior irytował mnie w cholerę, myślał sobie że może mieć Warrior na wyłączność. I robić z niej wegetariankę! No kto by pomyślał, że wilk może preferować coś innego niż mięso. Niektóre zioła są dobre, ale to medycy się na nich najlepiej znają. Większość z nas preferowała sarninę, ale królikiem czy czymś takim nie wzgardziłoby się. Chłodny podmuch wiatru spowodował że mimowolnie się obejrzałem, czy aby na pewno jestem tam gdzie trzeba. Ścieżka skręcała, tamta trójka szła za mną, w niewielkich odstępach. Pociągnąłem nosem, licząc że poczuję jakąś zwierzynę, tym razem zamiast tego znanego mi zapachu, czuć było wilkiem.
- Sol...? - zapytałem ściszonym głosem, wiatr ustał. To on. Uśmiechnąłem się do siebie. - Jak Ci się wiedzie? - rozejrzałem się, poszukując znanego mi basiora wzrokiem. Stęskniłem się za nim, chociaż tym razem się nie pojawił.
- Z kim rozmawiasz, Szary? - usłyszałem głos Snajpera. Pochyliłem uszy do tyłu i warknąłem zirytowany.
- Nie twoja sprawa. - odwróciłem się do niego, jeżąc sierść na karku.
> Warri? Tak soł macz brak pomysłu, chce spać :v <
- Tego "dupka"? Nie masz prawa go nazywać dupkiem, drogi braciszku. - powiedziała, popatrzyłem na nią jak na idiotkę. Warknąłem cicho, niech się zdecyduje po czyjej jest stronie.
- Ciekawe jak ty byś się zachował, gdybyś na swoim ostatnim polowaniu, spotkał małą sarenkę, która leżała we krwi swoich rodziców... Która mówiła straszne rzeczy, jak to wilki rozszarpały jej matkę na jej oczach, jak jej matka krzyczała z bólu...A potem... Mała sarna umiera na twoich oczach z tęsknoty za mamą. Ciekawe jak ty byś się zachował! - powiedziała, usłyszałem że łamie jej się głos. Powstrzymałem się przed wybuchnięciem śmiechem. Ona nie chce zapolować, tak samo jak Snajper i myślą że długą wytrzymają na garnuszku watahy. To łowca ma tu pierwszeństwo do zdobyczy. Oczy wadery zaszły łzami, nie wiele myśląc odwróciłem się i odszedłem od nich, mając to gdzieś. Usłyszałem jeszcze zduszony płacz za sobą, pochyliłem się do przodu i ruszyłem truchtem. Doszedł mnie zapach sarny, wystawiłem język. Nie powinienem był teraz polować, ostatnimi czasy to tylko ja i kilka wilków dostarczamy jedzenia. Poczułem jak w burczy mi w brzuchy, jednak młoda sarna wystarczy tylko dla mnie. Zaczaiłem się i w momencie gdy miałem wyskoczyć, ciężkie ciało uderzyło mnie w głowę, powodując utratę przytomności. Upadłem z głuchym łoskotem na ziemię. Urwał mi się film. Zacząłem odzyskiwać świadomość po jakiś dwudziestu minutach.
Podniosłem się z trudem, gdzie ja do cholery jestem? Było pierwszym pytaniem jakie sobie zadałem po obudzeniu się w innym miejscu. Warrior ze Snajperem po krótce opowiedzieli mi po krótce o co chodzi. Nie gryzło mnie poczucie winy, ani nic takiego.
- Przepraszam was.. - burknąłem niechętnie, chcąc mieć spokój. Bolało mnie całe ciało, zwłaszcza głowa.
- Wybaczamy ci. Ale proszę cię, nie krzycz po nas więcej. - powiedzieli we dwójkę. Przewróciłem oczami zirytowany. Chciałem teraz tylko i wyłącznie świętego spokoju i odpoczynku. Warknąłem coś w stylu "chcę spać" czy "dajcie mi spokój". Wilki odeszły a ja pogrążyłem się we śnie.
Obudziło mnie trącanie łapą, westchnąłem zirytowany ale wstałem. Patrol, zapomniałem. Otrząsnąłem się i odszukałem wzrokiem Nyx, Warrior i Snajpera. No po prostu grupa idealna. Warknąłem pod nosem i podszedłem do nich, Nyx i tak będzie prowadzić więc mogę pozostać z tyłu i mieć wgląd na tamtą dwójkę.
- No to przemierzymy dzisiaj granicę. - powiedział wilk, który będzie dzisiaj za nas po części odpowiadał, każdy z nas ponosił odpowiedzialność za siebie. Truchtałem za nimi, pilnując tyłów. Westchnąłem cicho, gdy tamci zwolnili kroku i spróbowali zagaić rozmowę.
- Nie chcę. - warknąłem zirytowany i skręciłem w bok, oddalając się od nich. Chciałem być sam, przynajmniej przez najbliższą chwilę. Ten basior irytował mnie w cholerę, myślał sobie że może mieć Warrior na wyłączność. I robić z niej wegetariankę! No kto by pomyślał, że wilk może preferować coś innego niż mięso. Niektóre zioła są dobre, ale to medycy się na nich najlepiej znają. Większość z nas preferowała sarninę, ale królikiem czy czymś takim nie wzgardziłoby się. Chłodny podmuch wiatru spowodował że mimowolnie się obejrzałem, czy aby na pewno jestem tam gdzie trzeba. Ścieżka skręcała, tamta trójka szła za mną, w niewielkich odstępach. Pociągnąłem nosem, licząc że poczuję jakąś zwierzynę, tym razem zamiast tego znanego mi zapachu, czuć było wilkiem.
- Sol...? - zapytałem ściszonym głosem, wiatr ustał. To on. Uśmiechnąłem się do siebie. - Jak Ci się wiedzie? - rozejrzałem się, poszukując znanego mi basiora wzrokiem. Stęskniłem się za nim, chociaż tym razem się nie pojawił.
- Z kim rozmawiasz, Szary? - usłyszałem głos Snajpera. Pochyliłem uszy do tyłu i warknąłem zirytowany.
- Nie twoja sprawa. - odwróciłem się do niego, jeżąc sierść na karku.
> Warri? Tak soł macz brak pomysłu, chce spać :v <
niedziela, 26 listopada 2017
od Warrior cd. Szarego
-Tego "dupka"? Nie masz prawa go nazywać dupkiem, drogi braciszku. - powiedziałam.
- Ciekawe jak ty byś się zachował, gdybyś na swoim ostatnim polowaniu, spotkał małą sarenkę, która leżała we krwi swoich rodziców....Która mówiła straszne rzeczy, jak to wilki rozszarpały jej matkę na jej oczach, jak jej matka krzyczała z bólu...A potem... Mała sarna umiera na twoich oczach z tęsknoty za mamą. Ciekawe jak ty byś się zachował! - powiedziałam ze smutkiem w głosie.
Snajper uspokajał mnie, ale i tak nie wytrzymałam i rozpłakałam się , ciężko było nie przypomnieć sobie tego okropnego widoku... Szary spojrzał na mnie, i poszedł dalej.
-Spokojnie, nie płacz. Proszę cię. Nie płacz.- powiedział, i położył swoją łapę na mojej.
- Dobrze, już nie będę. Dzięki za wsparcie. - powiedziałam, a następnie poszłam za Szarym.
Snajper i ja szliśmy za śladami Szarego. Zza krzaków usłyszeliśmy, uciekającą sarnę i coś co pada na ziemię. Szybko wyskoczyliśmy z krzaków, ku naszym oczom, ukazał się Szary. Leżał, na ziemi nie przytomny. A z jego głowy płynęła ciepła krew. Bardzo się martwiłam o Szarego. Snajper zabrał na plecy Szarego, kierowaliśmy się w stronę watahy. Zaraz po wejściu na tereny Canavar Liri, udaliśmy się do medyka. Ten zbadał go i powiedział, że to nic poważnego. Małe draśnięcie głowy. Po chwili, Szary obudził się i zapytał:
- Co się dzieje? Gdzie ja jestem? -
Opowiedziałam mu co się stało. A ten powiedział:
- Przepraszam was.. -
- Wybaczamy ci. Ale proszę cię, nie krzycz po nas więcej. -
Szary przytaknął. A ja i Snajper spojrzeliśmy, na siebie, a potem na niego.
- Ciekawe jak ty byś się zachował, gdybyś na swoim ostatnim polowaniu, spotkał małą sarenkę, która leżała we krwi swoich rodziców....Która mówiła straszne rzeczy, jak to wilki rozszarpały jej matkę na jej oczach, jak jej matka krzyczała z bólu...A potem... Mała sarna umiera na twoich oczach z tęsknoty za mamą. Ciekawe jak ty byś się zachował! - powiedziałam ze smutkiem w głosie.
Snajper uspokajał mnie, ale i tak nie wytrzymałam i rozpłakałam się , ciężko było nie przypomnieć sobie tego okropnego widoku... Szary spojrzał na mnie, i poszedł dalej.
-Spokojnie, nie płacz. Proszę cię. Nie płacz.- powiedział, i położył swoją łapę na mojej.
- Dobrze, już nie będę. Dzięki za wsparcie. - powiedziałam, a następnie poszłam za Szarym.
Snajper i ja szliśmy za śladami Szarego. Zza krzaków usłyszeliśmy, uciekającą sarnę i coś co pada na ziemię. Szybko wyskoczyliśmy z krzaków, ku naszym oczom, ukazał się Szary. Leżał, na ziemi nie przytomny. A z jego głowy płynęła ciepła krew. Bardzo się martwiłam o Szarego. Snajper zabrał na plecy Szarego, kierowaliśmy się w stronę watahy. Zaraz po wejściu na tereny Canavar Liri, udaliśmy się do medyka. Ten zbadał go i powiedział, że to nic poważnego. Małe draśnięcie głowy. Po chwili, Szary obudził się i zapytał:
- Co się dzieje? Gdzie ja jestem? -
Opowiedziałam mu co się stało. A ten powiedział:
- Przepraszam was.. -
- Wybaczamy ci. Ale proszę cię, nie krzycz po nas więcej. -
Szary przytaknął. A ja i Snajper spojrzeliśmy, na siebie, a potem na niego.
od Szarego cd. Warrior
Wytłumaczyłem wszystko waderze. Wyraziła swoje zdanie, chociaż liczyłem na coś innego. Cofnąłem delikatnie uszy do tyłu i poruszyłem nimi, gdy chłodny wiatr spowodował że mimowolnie się skuliłem.
- Nie przejmuj się, to tylko sen. I ten, ja i Snajper jesteśmy wegetarianinami..- Powiedziała ze spokojem. Zwróciłem uwagę tylko na pierwszą część zdania, zaraz potem zajarzyłem to co powiedziała wadera. Cofnąłem się i skuliłem wściekle uszy.
- CO? - wykrzyknąłem, nie wierząc w to co słyszę. - Wiedziałem że Snajper ma na Ciebie zły wpływ! Dziewczynom, ty jesteś wilkiem! - Krzyknąłem, tracąc panowanie nad sobą. Miałem serdecznie dosyć jej arogancji i bagatelizowania tego, że ze Snajperem jest coś nie tak.
- TAK JESTEM WILKIEM I NIE JEM MIĘSA BO SZANUJE CUDZE ŻYCIE. NIE ZABIJAM BEZ POWODU! - Wydarła się, jeżąc sierść na karku. Spoglądałem na nią wściekle, chociaż nie mogłem jej zabronić zwiać. Odprowadziłem wzrokiem szarą kulę, która naprawdę emanowała złością. Zamachałem wściekle ogonem i poszedłem zapolować, zgłodniałem a zapasy powoli się kończyły. Nadchodziła zima, zwierząt będzie coraz mniej.
Do moich nozdrzy dobiegł zapach sarniny. Poczułem jak zbiera mi się ślina, na myśl o posileniu się mięsem sarny. Postawiłem uszy i schyliłem się, czując jak moje futro dotyka mokrego podłoża. Zimno przenikało mnie niemiłosiernie, ale skupiałem się tylko i wyłącznie na udanym polowaniu. Po niecałych dwudziestu metrach krzaki przerzedziły się, ujrzałem stadko kopytnych. Potencjalnej ofiary jeszcze nie wybrałem, ale jedna z nich wydawała się słabsza. Zakaszlała i pochyliła się w przód. Zmieniłem zdanie i odszukałem wzrokiem kolejną, tym razem sarna wyglądała na taką w pełni sił, ale była rozkojarzona. Atak z zaskoczenia może poskutkować szybką śmiercią zwierzyny. Wyskoczyłem z krzaków i powaliłem sarnę, wydała z siebie kwik, gdy wbiłem zęby w jej szyję. Szarpnęła się i wyswobodziła z uścisku szczęk. Warknąłem i otrzepałem pysk, pobiegłem za nią, starając się ją wyprzedzić. Była zwinniejsza, ale ja byłem szybszy. Po chwili zwierzę znowu leżało na ziemi, a ja wgryzłem się przy tchawicy. Gorąca krew wypełniła moje gardło, połknąłem ją szybko i poluźniłem uścisk, czując jak sarna traci siły. Pazurami przebiłem skórę na jej szyi i klatce piersiowej, zorientowałem się dopiero gdy jej ciało zesztywniało, oczy zaszły mgłą a wzrok wbity był w nieokreślone miejsce. Z jej pyska wyciekła strużka krwi, uśmiechnąłem się i zacząłem ciągnąć trupa do watahy.
Odłożyłem go i posiliłem się, wraz z kilkoma starszymi. Świeże mięso smakowało inaczej niż to zatęchłe ze spiżarni. Po najedzeniu się do syta i odpoczynku, który trwał prawie do wieczora postanowiłem się przejść. Nie chciało mi się iść na patrol, więc sobie go dzisiaj odpuściłem. Shadow raczej nie zrobi to różnicy. Gwałtowne uderzenie w mój bok pozbawiło mnie równowagi. Wylądowałem ciężko na plecach, straciłem chwilowo oddech, zaraz potem go odzyskałem. Sylwetka rosłego wilka wyglądała na znajomą, ale w półmroku trudno było ogarnąć kto to. Jego kły wbiły się w moją szyję, powodując krwawienie. Odepchnąłem go, tym razem samemu przejmując "prowadzenie" w walce. Najprostszym celem była jego łapa, więc tam też ugryzłem. Powstrzymałem się od rzucenia wiązanką przekleństw, ból był znośny ale irytował. Z ferworu walki wyrwało nas głośne "stop!". Przerwałem, basior też. Wstałem i otrzepałem się z kurzu, rozbryzgując też trochę krwi. Wilk który mnie zaatakował był mi znany. Aż za dobrze. Snajper.
- Przepraszam, po prostu mówiłaś że Szary zrobił Ci przykrość.
- Desoto. - warknąłem, obrzucając Warrior wściekłym spojrzeniem. Wadera udała że nic nie wie. Warknąłem i popatrzyłem na nich zirytowany. - Serio? Wegetarianizm? Jesteście wilkami. - powiedziałem, machając ogonem. - Nic do tego nie mam. Ale opanuj tego dupka. - wychrypiałem z bólem i odwróciłem się, kierując swoje kroki w nieznanym jeszcze mi kierunku.
< SKOŃCZYŁAM! Wymuldałam jakiś słaby odpis, ale masz B) >
- Nie przejmuj się, to tylko sen. I ten, ja i Snajper jesteśmy wegetarianinami..- Powiedziała ze spokojem. Zwróciłem uwagę tylko na pierwszą część zdania, zaraz potem zajarzyłem to co powiedziała wadera. Cofnąłem się i skuliłem wściekle uszy.
- CO? - wykrzyknąłem, nie wierząc w to co słyszę. - Wiedziałem że Snajper ma na Ciebie zły wpływ! Dziewczynom, ty jesteś wilkiem! - Krzyknąłem, tracąc panowanie nad sobą. Miałem serdecznie dosyć jej arogancji i bagatelizowania tego, że ze Snajperem jest coś nie tak.
- TAK JESTEM WILKIEM I NIE JEM MIĘSA BO SZANUJE CUDZE ŻYCIE. NIE ZABIJAM BEZ POWODU! - Wydarła się, jeżąc sierść na karku. Spoglądałem na nią wściekle, chociaż nie mogłem jej zabronić zwiać. Odprowadziłem wzrokiem szarą kulę, która naprawdę emanowała złością. Zamachałem wściekle ogonem i poszedłem zapolować, zgłodniałem a zapasy powoli się kończyły. Nadchodziła zima, zwierząt będzie coraz mniej.
Do moich nozdrzy dobiegł zapach sarniny. Poczułem jak zbiera mi się ślina, na myśl o posileniu się mięsem sarny. Postawiłem uszy i schyliłem się, czując jak moje futro dotyka mokrego podłoża. Zimno przenikało mnie niemiłosiernie, ale skupiałem się tylko i wyłącznie na udanym polowaniu. Po niecałych dwudziestu metrach krzaki przerzedziły się, ujrzałem stadko kopytnych. Potencjalnej ofiary jeszcze nie wybrałem, ale jedna z nich wydawała się słabsza. Zakaszlała i pochyliła się w przód. Zmieniłem zdanie i odszukałem wzrokiem kolejną, tym razem sarna wyglądała na taką w pełni sił, ale była rozkojarzona. Atak z zaskoczenia może poskutkować szybką śmiercią zwierzyny. Wyskoczyłem z krzaków i powaliłem sarnę, wydała z siebie kwik, gdy wbiłem zęby w jej szyję. Szarpnęła się i wyswobodziła z uścisku szczęk. Warknąłem i otrzepałem pysk, pobiegłem za nią, starając się ją wyprzedzić. Była zwinniejsza, ale ja byłem szybszy. Po chwili zwierzę znowu leżało na ziemi, a ja wgryzłem się przy tchawicy. Gorąca krew wypełniła moje gardło, połknąłem ją szybko i poluźniłem uścisk, czując jak sarna traci siły. Pazurami przebiłem skórę na jej szyi i klatce piersiowej, zorientowałem się dopiero gdy jej ciało zesztywniało, oczy zaszły mgłą a wzrok wbity był w nieokreślone miejsce. Z jej pyska wyciekła strużka krwi, uśmiechnąłem się i zacząłem ciągnąć trupa do watahy.
Odłożyłem go i posiliłem się, wraz z kilkoma starszymi. Świeże mięso smakowało inaczej niż to zatęchłe ze spiżarni. Po najedzeniu się do syta i odpoczynku, który trwał prawie do wieczora postanowiłem się przejść. Nie chciało mi się iść na patrol, więc sobie go dzisiaj odpuściłem. Shadow raczej nie zrobi to różnicy. Gwałtowne uderzenie w mój bok pozbawiło mnie równowagi. Wylądowałem ciężko na plecach, straciłem chwilowo oddech, zaraz potem go odzyskałem. Sylwetka rosłego wilka wyglądała na znajomą, ale w półmroku trudno było ogarnąć kto to. Jego kły wbiły się w moją szyję, powodując krwawienie. Odepchnąłem go, tym razem samemu przejmując "prowadzenie" w walce. Najprostszym celem była jego łapa, więc tam też ugryzłem. Powstrzymałem się od rzucenia wiązanką przekleństw, ból był znośny ale irytował. Z ferworu walki wyrwało nas głośne "stop!". Przerwałem, basior też. Wstałem i otrzepałem się z kurzu, rozbryzgując też trochę krwi. Wilk który mnie zaatakował był mi znany. Aż za dobrze. Snajper.
- Przepraszam, po prostu mówiłaś że Szary zrobił Ci przykrość.
- Desoto. - warknąłem, obrzucając Warrior wściekłym spojrzeniem. Wadera udała że nic nie wie. Warknąłem i popatrzyłem na nich zirytowany. - Serio? Wegetarianizm? Jesteście wilkami. - powiedziałem, machając ogonem. - Nic do tego nie mam. Ale opanuj tego dupka. - wychrypiałem z bólem i odwróciłem się, kierując swoje kroki w nieznanym jeszcze mi kierunku.
< SKOŃCZYŁAM! Wymuldałam jakiś słaby odpis, ale masz B) >
od Warrior cd. Szarego
Wysłuchałam to co powiedział Szary, nie wiedziałam co mam odpowiedzieć więc powiedziałam czegoś czego nie powinnam mówić.
-Nie przejmuj się, to tylko sen. I ten, ja i Snajper jesteśmy wegetarianinami.- Powiedziałam.
-CO? WIEDZIAŁEM, ŻE SNAJPER MA NA CIEBIE ZŁY WPŁYW! DZIEWCZYNO TY JESTEŚ WILKIEM!- Krzyknął na mnie.
Nie wytrzymałam i krzyknęłam na Szarego z całej siły.
-TAK JESTEM WILKIEM I NIE JEM MIĘSA BO SZANUJE CUDZE ŻYCIE. NIE ZABIJAM BEZ POWODU! - Krzyknęłam na Szarego i pobiegłam do lasu.
Nagle wpadłam na Snajpera i wyżaliłam się.
-Szary nawet nie wie jak mi jest przykro...- Powiedziałam
- Nie przejmuj się nim.- Powiedział, i przytulił mnie po przyjacielsku.
Razem wróciliśmy na teren watahy, ja poszłam do jaskiń, a Snajper powiedział, że musi coś załatwić.
Usłyszałam krzyki Szarego, warczenie Snajpera a potem jęki Szarego. Pobiegłam jak najszybciej zobaczyć co się stało. Snajper walczył z Szarym. Krzyknęłam z całej siły stop, i przestali walczyć. Snajper powiedział do mnie przepraszam, po prostu mówiłaś, że Szary zrobił ci przykrość. Szary popatrzył na mnie wściekłym wzrokiem.
< Zaakceptujesz mnie Szary? :c >
-Nie przejmuj się, to tylko sen. I ten, ja i Snajper jesteśmy wegetarianinami.- Powiedziałam.
-CO? WIEDZIAŁEM, ŻE SNAJPER MA NA CIEBIE ZŁY WPŁYW! DZIEWCZYNO TY JESTEŚ WILKIEM!- Krzyknął na mnie.
Nie wytrzymałam i krzyknęłam na Szarego z całej siły.
-TAK JESTEM WILKIEM I NIE JEM MIĘSA BO SZANUJE CUDZE ŻYCIE. NIE ZABIJAM BEZ POWODU! - Krzyknęłam na Szarego i pobiegłam do lasu.
Nagle wpadłam na Snajpera i wyżaliłam się.
-Szary nawet nie wie jak mi jest przykro...- Powiedziałam
- Nie przejmuj się nim.- Powiedział, i przytulił mnie po przyjacielsku.
Razem wróciliśmy na teren watahy, ja poszłam do jaskiń, a Snajper powiedział, że musi coś załatwić.
Usłyszałam krzyki Szarego, warczenie Snajpera a potem jęki Szarego. Pobiegłam jak najszybciej zobaczyć co się stało. Snajper walczył z Szarym. Krzyknęłam z całej siły stop, i przestali walczyć. Snajper powiedział do mnie przepraszam, po prostu mówiłaś, że Szary zrobił ci przykrość. Szary popatrzył na mnie wściekłym wzrokiem.
< Zaakceptujesz mnie Szary? :c >
Subskrybuj:
Posty (Atom)