Mierzyłem wzrokiem dwójkę, która stała naprzeciwko mnie. Wciąż byłem spięty, odczuwałem nieprzyjemny ból w miejscu gdzie kły Snajpera się zagłębiły.
- Tego "dupka"? Nie masz prawa go nazywać dupkiem, drogi braciszku. -
powiedziała, popatrzyłem na nią jak na idiotkę. Warknąłem cicho, niech się zdecyduje po czyjej jest stronie.
- Ciekawe jak ty byś się zachował, gdybyś na swoim
ostatnim polowaniu, spotkał małą sarenkę, która leżała we krwi swoich
rodziców... Która mówiła straszne rzeczy, jak to wilki rozszarpały jej matkę na
jej oczach, jak jej matka krzyczała z bólu...A potem... Mała sarna umiera na
twoich oczach z tęsknoty za mamą. Ciekawe jak ty byś się zachował! - powiedziała, usłyszałem że łamie jej się głos. Powstrzymałem się przed wybuchnięciem śmiechem. Ona nie chce zapolować, tak samo jak Snajper i myślą że długą wytrzymają na garnuszku watahy. To łowca ma tu pierwszeństwo do zdobyczy. Oczy wadery zaszły łzami, nie wiele myśląc odwróciłem się i odszedłem od nich, mając to gdzieś. Usłyszałem jeszcze zduszony płacz za sobą, pochyliłem się do przodu i ruszyłem truchtem. Doszedł mnie zapach sarny, wystawiłem język. Nie powinienem był teraz polować, ostatnimi czasy to tylko ja i kilka wilków dostarczamy jedzenia. Poczułem jak w burczy mi w brzuchy, jednak młoda sarna wystarczy tylko dla mnie. Zaczaiłem się i w momencie gdy miałem wyskoczyć, ciężkie ciało uderzyło mnie w głowę, powodując utratę przytomności. Upadłem z głuchym łoskotem na ziemię. Urwał mi się film. Zacząłem odzyskiwać świadomość po jakiś dwudziestu minutach.
Podniosłem się z trudem, gdzie ja do cholery jestem? Było pierwszym pytaniem jakie sobie zadałem po obudzeniu się w innym miejscu. Warrior ze Snajperem po krótce opowiedzieli mi po krótce o co chodzi. Nie gryzło mnie poczucie winy, ani nic takiego.
- Przepraszam was.. - burknąłem niechętnie, chcąc mieć spokój. Bolało mnie całe ciało, zwłaszcza głowa.
- Wybaczamy ci.
Ale proszę cię, nie krzycz po nas więcej. - powiedzieli we dwójkę. Przewróciłem oczami zirytowany. Chciałem teraz tylko i wyłącznie świętego spokoju i odpoczynku. Warknąłem coś w stylu "chcę spać" czy "dajcie mi spokój". Wilki odeszły a ja pogrążyłem się we śnie.
Obudziło mnie trącanie łapą, westchnąłem zirytowany ale wstałem. Patrol, zapomniałem. Otrząsnąłem się i odszukałem wzrokiem Nyx, Warrior i Snajpera. No po prostu grupa idealna. Warknąłem pod nosem i podszedłem do nich, Nyx i tak będzie prowadzić więc mogę pozostać z tyłu i mieć wgląd na tamtą dwójkę.
- No to przemierzymy dzisiaj granicę. - powiedział wilk, który będzie dzisiaj za nas po części odpowiadał, każdy z nas ponosił odpowiedzialność za siebie. Truchtałem za nimi, pilnując tyłów. Westchnąłem cicho, gdy tamci zwolnili kroku i spróbowali zagaić rozmowę.
- Nie chcę. - warknąłem zirytowany i skręciłem w bok, oddalając się od nich. Chciałem być sam, przynajmniej przez najbliższą chwilę. Ten basior irytował mnie w cholerę, myślał sobie że może mieć Warrior na wyłączność. I robić z niej wegetariankę! No kto by pomyślał, że wilk może preferować coś innego niż mięso. Niektóre zioła są dobre, ale to medycy się na nich najlepiej znają. Większość z nas preferowała sarninę, ale królikiem czy czymś takim nie wzgardziłoby się. Chłodny podmuch wiatru spowodował że mimowolnie się obejrzałem, czy aby na pewno jestem tam gdzie trzeba. Ścieżka skręcała, tamta trójka szła za mną, w niewielkich odstępach. Pociągnąłem nosem, licząc że poczuję jakąś zwierzynę, tym razem zamiast tego znanego mi zapachu, czuć było wilkiem.
- Sol...? - zapytałem ściszonym głosem, wiatr ustał. To on. Uśmiechnąłem się do siebie. - Jak Ci się wiedzie? - rozejrzałem się, poszukując znanego mi basiora wzrokiem. Stęskniłem się za nim, chociaż tym razem się nie pojawił.
- Z kim rozmawiasz, Szary? - usłyszałem głos Snajpera. Pochyliłem uszy do tyłu i warknąłem zirytowany.
- Nie twoja sprawa. - odwróciłem się do niego, jeżąc sierść na karku.
> Warri? Tak soł macz brak pomysłu, chce spać :v <
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz