niedziela, 26 listopada 2017

od Szarego cd. Warrior

Wytłumaczyłem wszystko waderze. Wyraziła swoje zdanie, chociaż liczyłem na coś innego. Cofnąłem delikatnie uszy do tyłu i poruszyłem nimi, gdy chłodny wiatr spowodował że mimowolnie się skuliłem.
- Nie przejmuj się, to tylko sen. I ten, ja i Snajper jesteśmy wegetarianinami..- Powiedziała ze spokojem. Zwróciłem uwagę tylko na pierwszą część zdania, zaraz potem zajarzyłem to co powiedziała wadera. Cofnąłem się i skuliłem wściekle uszy.
- CO? - wykrzyknąłem, nie wierząc w to co słyszę. - Wiedziałem że Snajper ma na Ciebie zły wpływ! Dziewczynom, ty jesteś wilkiem! - Krzyknąłem, tracąc panowanie nad sobą. Miałem serdecznie dosyć jej arogancji i bagatelizowania tego, że ze Snajperem jest coś nie tak.
- TAK JESTEM WILKIEM I NIE JEM MIĘSA BO SZANUJE CUDZE ŻYCIE. NIE ZABIJAM BEZ POWODU! - Wydarła się, jeżąc sierść na karku. Spoglądałem na nią wściekle, chociaż nie mogłem jej zabronić zwiać. Odprowadziłem wzrokiem szarą kulę, która naprawdę emanowała złością. Zamachałem wściekle ogonem i poszedłem zapolować, zgłodniałem a zapasy powoli się kończyły. Nadchodziła zima, zwierząt będzie coraz mniej.
    Do moich nozdrzy dobiegł zapach sarniny. Poczułem jak zbiera mi się ślina, na myśl o posileniu się mięsem sarny. Postawiłem uszy i schyliłem się, czując jak moje futro dotyka mokrego podłoża. Zimno przenikało mnie niemiłosiernie, ale skupiałem się tylko i wyłącznie na udanym polowaniu. Po niecałych dwudziestu metrach krzaki przerzedziły się, ujrzałem stadko kopytnych. Potencjalnej ofiary jeszcze nie wybrałem, ale jedna z nich wydawała się słabsza. Zakaszlała i pochyliła się  w przód. Zmieniłem zdanie i odszukałem wzrokiem kolejną, tym razem sarna wyglądała na taką w pełni sił, ale była rozkojarzona. Atak z zaskoczenia może poskutkować szybką śmiercią zwierzyny. Wyskoczyłem z krzaków i powaliłem sarnę, wydała z siebie kwik, gdy wbiłem zęby w jej szyję. Szarpnęła się i wyswobodziła z uścisku szczęk. Warknąłem i otrzepałem pysk, pobiegłem za nią, starając się ją wyprzedzić. Była zwinniejsza, ale ja byłem szybszy. Po chwili zwierzę znowu leżało na ziemi, a  ja wgryzłem się przy tchawicy. Gorąca krew wypełniła moje gardło, połknąłem ją szybko i poluźniłem uścisk, czując jak sarna traci siły. Pazurami przebiłem skórę na jej szyi i klatce piersiowej, zorientowałem się dopiero gdy jej ciało zesztywniało, oczy zaszły mgłą a wzrok wbity był w nieokreślone miejsce. Z jej pyska wyciekła strużka krwi, uśmiechnąłem się i zacząłem ciągnąć trupa do watahy.
   Odłożyłem go i posiliłem się, wraz z kilkoma starszymi. Świeże mięso smakowało inaczej niż to zatęchłe ze spiżarni. Po  najedzeniu się do syta  i odpoczynku, który trwał prawie do wieczora postanowiłem się przejść.  Nie chciało mi się iść na patrol, więc sobie go dzisiaj odpuściłem. Shadow raczej nie zrobi to różnicy. Gwałtowne uderzenie w mój bok pozbawiło mnie równowagi. Wylądowałem ciężko na plecach, straciłem chwilowo oddech, zaraz potem go odzyskałem. Sylwetka rosłego wilka wyglądała na znajomą, ale w półmroku trudno było ogarnąć kto to. Jego kły wbiły się w moją szyję, powodując krwawienie. Odepchnąłem go, tym razem samemu przejmując "prowadzenie" w walce. Najprostszym celem była jego łapa, więc tam też ugryzłem. Powstrzymałem się od rzucenia wiązanką przekleństw, ból był znośny ale irytował. Z ferworu walki wyrwało nas głośne "stop!". Przerwałem, basior też. Wstałem i otrzepałem się z kurzu, rozbryzgując też trochę krwi. Wilk który mnie zaatakował był mi znany. Aż za dobrze. Snajper.
- Przepraszam, po prostu mówiłaś że Szary zrobił Ci przykrość.
- Desoto. - warknąłem, obrzucając Warrior wściekłym spojrzeniem. Wadera udała że nic nie wie. Warknąłem i popatrzyłem na nich zirytowany. - Serio? Wegetarianizm? Jesteście wilkami. - powiedziałem, machając ogonem. - Nic do tego nie mam. Ale opanuj tego dupka. - wychrypiałem z bólem i odwróciłem się, kierując swoje kroki w nieznanym jeszcze mi kierunku.


< SKOŃCZYŁAM! Wymuldałam jakiś słaby odpis, ale masz B) >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz