Spojrzałam na Blankę, która skuliła uszy. Usiadłam i gestem wskazałam waderze by zrobiła to samo.
- Mam do Ciebie dwie sprawy. - zaczęłam chłodno i zmierzyłam ją spojrzeniem. - po pierwsze. Dlaczego narażasz watahę? Zadajesz się z jakimś wężem... stworem... nie wiem,
tym czymś?! Wytłumacz mi po co?! Przecież jakby w pobliżu był jakiś szczeniak
czy coś?! - stopniowo podnosiłam ton głosu, Blanka skuliła uszy i zamknęła oczy.
- To jest woda, która przybrała postać węża. Można to nazwać wężem, ale on nie
jest groźny. - wytłumaczyła mi to niepewnie, spoglądałam na nią jak by z innej planety się urwała. Woda, wąż, niegroźne? No chyba nie. W głowie nagle zaświtał mi pewien plan..
- To coś cię zna, ale nie jest nam wiadome jak zareaguje na inne wilki. - odparłam
- w sumie mam pomysł. Jutro po południu zaprowadzisz mnie do tego czegoś, a wtedy
zobaczę czy można mu ufać. Zatem przejdźmy do drugiej sprawy - oświadczyłam - Skąd znasz Dovakiina? I dlaczego jesteście dla siebie tacy niemili?
- zapytałam i wbiłam wzrok w waderę.
- Nie za bardzo chcę o tym rozmawiać - odburknęła Blanka.
- Chcę
wiedzieć. - powiedziałam chłodno i spojrzałam jej w oczy.
- Ja i Dovakiin -westchnęła cicho - kiedyś byliśmy
razem. Ale on zrobił za wiele złego.
- Mogę wiedzieć co dokładnie?
- spytałam, powoli zaczynając się domyślać o co mogło chodzić.
- Dokuczał mojemu ojcu..., namawiał do okropnych rzeczy mojego brata
i wmawiał mu jakieś bzdury, pozbył się z watahy trzech szczeniąt... - mówiła
szybko, ostatnie zdanie sprawiło że mimowolnie się wzdrygnęłam. Kogo ja przyjęłam? Zapytałam samą siebie, przestając słuchać Blanki.
- Aha... - odparłam zamyślona - dlatego z nim zerwałaś?
- Tak. Była
jeszcze jedna rzecz, ale o niej nie chce już mówić. - pokiwałam głową. - A Dovakiin tak mi ubliża, bo
jak z nim zrywałam to wygarnęłam mu wszystkie błędy.
- No dobra. Możesz już
iść. - odprawiłam waderę i odprowadziłam nieobecnym wzrokiem. Siedziałam pogrążając się w ciszy, którą przerywały tylko podmuchy wiatru i szeleszczenie liści.
Myśli krążyły mi po głowie, ta całą sytuacja która właśnie nastąpiła, potrzebowała czasu. Dovakiin popełnił wiele złego, z tego co powiedziała mi Blanka. Basior opowiadał mi coś innego, komu miałabym zaufać? Waderze; która miała dobre argumenty przeciwko niemu czy basiorowi, który miał tak samo wiarygodne argumenty? Zastanawiałam się nad tym długo, rozważałam wszelkie za i przeciw. Pozbył się z watahy trzech szczeniąt. Głos Blanki zabrzmiał w moich myślach, Dovakiin wyglądał na takiego który jest gotowy to zrobić. W tym momencie wiedziałam już, komu powinnam zaufać. Wbiłam wzrok w księżyc, który widać było teraz bardzo wyraźnie, na niebie nie było ani jednej chmury. Srebrna kula lśniła na czarnym tle i dawała niewielkie światło. Usłyszałam za sobą czyjeś kroki, momentalnie nastawiłam uszy i spięłam mięśnie.
- Spokojnie. To tylko ja. - usłyszałam znany mi już głos, Blanki. - Nie wróciłaś na noc do watahy. Zaczęliśmy się martwić.
- Zdrowy rozsądek się przydaje. - odparłam z uśmiechem. - Blanko, przepraszam że tak pochopnie Cię oceniłam z tym wężem wodnym i Dovakiin'em.
-----
Blanka? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz