- Berek. Ty gonisz. - złapał Warrior za kark i pobiegł. Wryło mnie w ziemię, nie wiedziałem co właśnie się stało. Gdy odzyskałem świadomość, tego co właśnie zaszło, pobiegłem za wilkiem który porwał Warri.
- Stój! Puść moją siostrę! - wydarłem się, ale wiedziałem że to nic nie da. On i tak ją gdzieś zawlecze i nie wiadomo co z nią zrobi.
- Idź po rodziców! - krzyk War był przepełniony bólem i strachem, chciałem zawrócić, ale gdybym to zrobił straciłbym trop tamtego basiora. Zauważyłem jak wilk przewraca się z kulką w pysku, spadli na dół a ja mogłem tylko z przerażeniem oglądać to wszystko. Zacisnąłem powieki, poczułem jak łzy pieką mnie w oczy, zamrugałem kilka razy by je powstrzymać. Zerknąłem w dół, nie było ich tam. Co jest do cholery? Zawahałem się nad powrotem do watahy i powiedzeniem o tym. Pokręciłem głową, jakby oprócz mnie ktoś tu jeszcze był. Zatrzymałem się, gdy niebo nagle pociemniało. Pioruny uderzały tylko w jedno miejsce. Czy to była sprawka Warrior? Ruszyłem biegiem w tamtym kierunku, czuć było siarkę i swąd spalenizny, utwierdziłem się w przekonaniu że zmierzam w dobrym kierunku. Kątem oka ujrzałem jak czarny basior wymyka się z jaskini, tym razem bez szarej kuleczki. Gdy wilk był wystarczająco daleko, wszedłem po cichu do jaskini.
- Szary! Co ty tu robisz? - mruknęła. - Miałeś iść po rodziców. - ostatnie zdanie powiedziała szeptem, uciszyłem ją.
- Chodź, zanim On wróci. - warknąłem i spojrzałem na przerażoną Warrior.
- Ale on chce Cię zabić, a ja nie mam siły żeby wstać... - powiedziała smutno, zauważyłem jak w jej oczkach zalśniły łzy.
- Nie uda mu się to, a teraz nie marudź tylko chodź. - powiedziałem stanowczo, ale usłyszałem że w moim głosie jest nutka przerażenia. Otworzyłem klatkę i zarzuciłem sobie waderkę na grzbiet, starałem się utrzymywać dogodne tempo dla nas obu. Warri oznajmiła mi, że chce iść już koło mnie, o własnych siłach. Z początku zaprotestowałem, ale ta kulka była uparta i wreszcie uległem. Zeszła z mojego grzbietu i szła dosyć wolno przy moim boku. Warrior wepchnęła mnie nagle do krzaków, byliśmy już prawie przy watasze. Reakcja mojej siostry zbiła mnie z tropu, o co jej mogło chodzić? Uciszyła mnie gestem. Schyliłem się i przyglądałem jak płonący basior podchodzi coraz bliżej.
- Pomocy! Ratunku! On tu jest! - krzyk mojej siostry był co najmniej taki, jakby ktoś ją torturował. Rzuciłem jej zdziwione spojrzenie, wypaliliśmy zza krzaków w stronę watahy, jakby sam Mharu nas gonił. Zauważyłem że Shadow i Piorun rozglądają się z przerażeniem, jakby ten wilk był kimś ważnym i kimś, kto może zrobić nam coś gorszego, niż groził. Piorun rzucił się na basiora wściekle i ugryzł go. War podążyła w ślady jej ojca i również go zaatakowała, cień zapiszczał.
- Dość Warrior! Tyle mu wystarczy! - głos Pioruna zmusił małą kulkę do pozostawienia basiora. Uśmiechnąłem się mimowolnie, będzie dobrą wojowniczką.
- Ja jeszcze tu wrócę! - wychrypiał płonący basior i zniknął, rzucając mi wyzywające spojrzenie, odpowiedziałem tym samym. Warrior podbiegła do rodziców, podszedłem do nich, lekko utykając. Na moim pysku zawitał grymas bólu, który szybko ukryłem, ale spotkałem się ze zmartwionym spojrzeniem Shadow. Wtuliliśmy się w futra Shad i Pioruna, byli cholernie zmartwieni i... wściekli na nas. Przemilczeli jednak temat i kazali nam iść spać. Potulnie poszliśmy do naszych legowisk, nie mogłem zasnąć więc przysłuchiwałem się rozmowie Alf.
- Martwię się o nich. Są jeszcze za młodzi. W dodatku, Chaos? Co on mógł od nich chcieć?
- Nie martw się... - mógłbym przysiąc że Piorun ją przytulił. - będzie dobrze. Obiecuję Ci. - nie miałem siły dalej ich słuchać, oczy powoli mi się zamykały więc pozwoliłem sobie na odpoczynek i sen.
- Naprawdę myślałeś, że to już koniec? - roześmiał się i pojawił tuż przede mną. Koło niego znów znajdowała się pochodnia, sceneria była taka sama jak ostatnio z Warrior.
- Co ty jej zrobiłeś? - warknąłem wściekle. Znowu byłem tamtym wojownikiem, ale koło mnie nie było szarej wilczycy.
- Spokojnie. To tylko sen. Obejrzyj sobie chaos. - wycharczał i przysiadł koło mnie, z pochodni wypłynęło światło. Dym, szczypiący w oczy i dławiący zniknął tak szybko jak się pojawił. Teraz widziałem wszystko dokładnie. Widziałem walczące wilki i otwartą barierę. Za nami usłyszałem szczekanie i chwilę potem syczenie, układało się w moje imię. Odwróciłem się z przerażeniem, kuląc uszy po sobie i rozszerzając oczy ze zdumienia. Wilk tylko się uśmiechnął i z ponurą satysfakcją oglądał moją reakcję.
- To jest Croccotta. A ja jestem Chaosem. - nie wiedziałem jeszcze, że jego słowa utkną mi na długo w pamięci. - Więc wy jesteście wojownikami. To jest wasze przeznaczenie. - wilk zniknął, rozejrzałem się i przeszedłem kilka kroków. Znów dym zaczął utrudniać mi oddychanie, przyprawiał mnie o łzawienie oczu. Nie zdążyłem przejść kolejnego metra, po jakieś bezwładne cielsko przygniotło mnie do ziemi.
***
- Szary! - trącanie łapą powoli wybudzało mnie z koszmaru, otworzyłem leniwie oczy, by zorientować się kto mnie trąca.
- Warri? - zapytałem, jakbym nie wiedział że to ona. Potwierdziła skinieniem głowy. Wstałem i otrzepałem swoje futro, śmiech młodej wywołał miłe uczucie, byłem szczęśliwy, że nie rozpamiętuje wczorajszego dnia.
- Strasznie się wierciłeś. Śniło Ci się coś? - zapytała. Zignorowałem jej pytanie, poszedłem zjeść jakieś śniadanie. Warrior milczała przez cały mój posiłek, ale wreszcie zdołała mnie namówić na spacer. Oznajmiliśmy Shadow i Piorunowi że wychodzimy.
-----
Warri? :3 Szary podzieli się koszmarem? XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz