Shadow i Piorun wyrazili zgodę na wyjście na spacer, chociaż z dużą dozą niepewności. Podążałem za Warrior, która zaprowadziła nas wpierw na polankę gdzie było dużo stworzonek latających i innych takich pierdół. Potem szliśmy ścieżką, wzdłuż której było wiele różnych kwiatów. Zaczynałem odczuwać zmęczenie, więc waderka zarządziła postój. Przyjąłem tą wiadomość z radością, zatrzymaliśmy się przy jeziorku. Padłem jak długi na trawę i zacząłem dyszeć z uśmiechem, Warrior położyła się koło mnie. Napiłem się wody i powoli odzyskiwałem siły.
- Ruszamy? - zapytałem, Warri skinęła głową i ruszyła w stronę lasu, gdy tylko ujrzałem jak pewnie tam wchodzi, żołądek ścisnął mi się ze stresu ale wszedłem sztywno za Warrior. Po chwili nad nami, cień rzucały korony drzew, pod naszymi łapami skrzypiały łamane gałązki. Rozglądałem się we wszystkie strony, ale nic się nie działo. Po chwili wyszliśmy z lasu i znowu byliśmy na polance, na końcu był klif. Warrior kazała mi przysiąc że nikomu nie powiem. Przysięgłem i padła propozycja zabawy w łapanie świetlików. Z chęcią przystałem, już po chwili podskakiwaliśmy kłapiąc zębami na przerażone zwierzątka, które uciekały spanikowane. Słońce zmieniło swoją pozycję, po jakiejś godzinie zdecydowaliśmy się wrócić do lasów przy watasze. Bawiliśmy się w chowanego, tym razem ja się kryłem a Warrior szukała. Zauważyłem ją szukających mnie wraz z Piorunem.
- Chodźcie, wracajmy już. - powiedział i poszedł z nami do watahy. Zauważyłem że wiele wilków trenuje a uczniowie trenują. Zakląłem w myślach, ja też powinienem był trenować. Mogłem dołączyć do nocnego patrolu, który wyrusza o wschodzie księżyca. Często przyjmują uczniów na kilka godzin. Zjedliśmy posiłek, zameldowałem się Shad i Piorunowi że idę na nocny patrol. Niechętnie się zgodzili, zauważyłem że Warrior patrzy na mnie jakbym był duchem. Siedziałem na obrzeżu jaskini, czekając na skład patrolu.
- Cześć Des. - usłyszałem za sobą głos jakiejś wadery. Zwróciła się do mnie uczniowskim imieniem, więc nie mogła być nikim innym, niż jedną z patrolu. - idziesz z nami?
- Z chęcią. Kto jeszcze idzie? - zapytałem, przyglądając się uważnie waderze. Wyglądała na niewiele starszą ode mnie, ale na pewno przeżyła bardzo dużo. Jej ciało zdobiło kilka blizn, większość na łapach i pysku.
- Ja, ty i Nyx. - odparła i spojrzała nade mną. - no, za tobą jest Nyx. - zauważyłem że Nyx jest lżej zbudowany od wadery. Jak się później okazało, Selhemh. Szybko wytłumaczyli mi na czym polega patrol, ruszyliśmy tuż po zmroku. Nasz pierwszy kierunek został obrany przez Sel, wybrała obrzeża lasu więc tam skierowaliśmy nasze lasy. Zastanawiałem się, czy dobrze zrobiłem zabierając się z nimi. Wątpliwości minęły, gdy wyszliśmy z lasu. Widok zapierał dech w piersiach, nie wiedziałem że jeziora wyglądają tak cudownie po zmroku. Spowite były niewielką mgłą, która nie ograniczała widoczności. Księżyc odbijał się cudownie w spokojnej tafli wody. Świetliki przysiadywały na kwiatkach, tworząc na ich płatkach niewielką poświatę, przyprawiającą o dreszcze. Ciszę przerywało tylko lekkie szumienie wody, niedaleko ponoć był wodospad. Nyx i Sel przystanęli i zamilkły wszelkie rozmowy.
- Dlatego kocham nocne patrole. - szepnął w moją stronę basior, wadera potwierdziła to skinieniem głowy. - no dobra, ruszajmy dalej. Trzeba jeszcze podejść na bagna i spojrzeć jak się ma Askana. - ostatnie słowo wypowiedział z obrzydzeniem, jakby już wcześniej ją spotkał.
- Nyx, pójdziemy z większym patrolem, nie teraz. - warknęła Sel i zawróciła. Sprawdziliśmy jeszcze granicę w ciszy. - Nyx, przydałoby się odprowadzić młodego. Idziemy jeszcze na trakt Aurum Vestris. - mruknęła i zmierzyła swoje kroki w stronę legowisk uczniów.
Obudziło mnie poranne słońce, delikatnie muskające moje powieki. Otworzyłem leniwie oczy i przeciągnąłem się, większość uczniów już poszła, postanowiłem zrobić sobie dzisiaj wolne od treningów. Warrior już wstała i czekała na mnie przy wyjściu, uśmiechnąłem się do niej i poszedłem zjeść śniadanie. Zakomunikowaliśmy Shad i Piorunowi że wychodzimy na spacer, niechętnie się zgodzili i poszli zajmować się swoimi sprawami. Zapytałem Warrior gdzie idziemy, odparła mi niczym poetka która straciła pomysł na wiersz. Na łące nie byliśmy długo, może jakieś dwadzieścia minut? Potem stwierdziłem że wracamy. Zmęczenie po wczorajszym patrolu wciąż dawało
mi się we znaki.
Zauważyłem sylwetki dwóch wilków, nie mogli należeć do Canavar Liri. Skuliłem uszy po sobie i przyjąłem postawę obronną, w razie ataku.
- Co tu robicie? - warknąłem do nich, zaśmiali się tylko i kazali zluzować.
- Spokojnie, zluzuj młody. Jesteśmy na patrolu od Aurum Vestris. - postawiłem uszy do przodu. - ja jestem Flame, a to Red. - wskazał na drugiego basiora z uśmiechem. Red wyszczerzył zęby w uśmiechu i pomachał ogonem.
- Nie powinniście chodzić tu sami. - mruknął zatroskany Flame. - wracajcie do rodziców. I uważajcie na siebie. - poczułem ścisk w gardle, na wzmiankę o rodzicach. Pokiwaliśmy głowami i ruszyliśmy biegiem w stronę watahy. Zmieniłem kierunek i wbiegłem w wysoką trawę, licząc na jakiś skrót, gdy wybiegliśmy z traw naszym oczom ukazała się polana watahy. Odnalazłem wzrokiem Shadow i Pioruna, podeszliśmy do nich radośnie i przysiedliśmy się, oglądałem uczniów którzy mieli czas wolny. Westchnąłem cicho, jutro trening z Drakonem i Meilleur'em.
- Idźcie spać. Ściemnia się. - usłyszałem warknięcie Pioruna, wstaliśmy i potulnie poszliśmy spać. Poczułem jak Warrior wtula się w moje futro a jej oddech wyrównuje się. Położyłem głowę i usnąłem.
Obudziłem się o odpowiedniej porze, by zjeść samemu śniadanie i wymknąć się na trening. Upolowałem na szybko królika, który nawet nie uciekał, jakby był świadomy swojego końca. Schrupałem go z radością i poszedłem się odświeżyć pod wodospadem. Zbiórka była o wschodzie słońca, więc zrobiłem sobie szybką rozgrzewkę. Zauważyłem że słońce zaczyna wschodzić, podbiegłem na miejsce zbiórki. Stał już tam Drakon i Meilleur, no i nowy uczeń którego nie znałem. Czekaliśmy na naszego grupowego, którym był Nyx.
- Cześć, parszywy kundlu. - ochrypły głos Drakona zapowiadał bójkę. Usłyszałem jak węszy. - czuć od Ciebie innymi wilkami. Gdzie się szlajałeś? - warknął i podszedł niebezpiecznie blisko. Poczułem jak żołądek ściska mi się ze strachu, omal nie zwróciłem śniadania.
- A co Cię to obchodzi, cioto? - warknąłem w jego stronę i postawiłem uszy - Matka znowu zapomniała Cię nakarmić i musisz iść po jedzenie do Aur... - przerwałem momentalnie, gdy zorientowałem się że prawie się wygadałem.
- Dokończ. - rozkazał i spojrzał na mnie jakbym był tylko mrówką.
- Spieprzaj. - burknąłem i odwróciłem się, gdy kątem oka ujrzałem Warrior. Przewróciłem oczami i spojrzałem przepraszająco na pozostałą dwójkę, Drakonowi rzuciłem nienawistne spojrzenie. Pod moimi łapami zachrzęścił szron. Warrior spojrzała na mnie, jakbym był Ogarem Piekielnym czy innym stworzeniem. Uśmiechnąłem się ponuro, wiedząc że Drakon nie przepada za moją umiejętnością. Podszedłem szybko do Warrior, która spojrzała na mnie radośnie.
- Gdzie idziemy? - zapytała z nadzieją.
- Nigdzie. Mam trening. Możesz się przyjrzeć, jeżeli grupowy Ci pozwoli. - Warrior uzyskała jego zgodę i towarzyszyła nam w treningu. Wpierw jednak, Nyx przedstawił nam nowego ucznia, a dokładniej uczennicę. Verum, była lekko zbudowaną, białą waderą której łapy miały odcienie zieleni, jakby zanurzyła się w mętnej wodzie, pełnej glonów. Moją obserwacje przerwało wołanie Nyx'a.
- Desoto! Walczymy. - powiedział donośnym głosem basior i zmierzył mnie wzrokiem. Zastanawiał się kogo mi przydzielić. - Kontra Drakon. - przełknąłem ciężko ślinę, to nie będzie wyrównana walka. Basior uśmiechnął się wrednie w moją stronę i przybrał pozycję dogodną do walki, powtórzyłem jego ruch.
- Tylko bez mocy. - doszedł mnie głos Nyx'a. Skinęliśmy głowami i czekaliśmy na błyśnięcie, oznaczające rozpoczęcie walki. Tym razem światło było białe, czyli zakończymy niebieskim. Drakon wybił się w powietrze i wyszczerzył kły, celując we mnie. Przygotowałem się na upadek, nastał chwilę potem. Basior powalił mnie na plecy i spróbował ugryźć w klatkę piersiową. Odepchnąłem go łapami i odwzajemniłem się podrapaniem w żebra. Nie wbiłem pazurów na tyle głęboko, by pociekła krew ale na pewno go to zabolało. Grałem fair, nie to co on. Wykorzystał moment mojego zaskoczenia, gdy Warrior przykuła mój wzrok spojrzeniem swoich brązowych oczu. Przez moje rozkojarzenie, Drakon skoczył na mnie i ugryzł mnie w kość ramieniową. Zagryzłem zęby, poczułem jak po moim futrze ścieka krew.
- Tak walczymy? - wysyczałem i wyswobodziłem się z jego uścisku. Odwzajemniłem się ugryzieniem go w bok, w moim pysku zaczęła się zbierać jego i moja krew. Splunąłem w bok i utykając lekko zacząłem krążyć wkoło basiora. Jego wzrok utkwiony był na moich uszach, czyli to będzie jego kolejny krok. Gdy tylko się wybił, powtórzyłem jego ruch i zmąciłem trajektorię lotu. Moje łapy znalazły cel na jego klatce piersiowej. Zęby Drakona znalazły się na moim przedpiersiu.
Błysnęło niebieskie światło, ale wilk nie przestawał.
- Dosyć Drakon! - Wydarł się Nyx. Spojrzałem zbolałym wzrokiem na Warri i Meilleura, który podnosił się z ziemi z wyrazem bólu malującym się na pysku. Rzuciłem mu współczujące spojrzenie, uśmiechnął się lekko, ale zaraz potem skrzywił. Zauważyłem ranę na jego kufie i tuż nad okiem. Już wiedziałem, że Verum i Drakon są siebie warci. Spod moich łap wydobyło się trochę szronu, nie zwróciłem nawet na niego uwagi. Spojrzałem na Warrior, która podbiegła do mnie i spojrzała ze łzami w oczach.
- Poradzę sobie. - burknąłem, gdy chciała mnie przytrzymać. - idę do medyka. Idź sobie, to przez Ciebie tak wyglądam. - warknąłem wściekle. Całą moją porażkę przypisywałem Warrior, nie sobie. - wiesz gdzie szukać. - odszedłem wolnym krokiem, wciąż się potykając. Verum oglądała Drakona jakby był jakimś bożkiem czy innym takim. Ujrzałem wahanie na pysku Meilleura, w końcu podszedł do Nyx'a. Warrior spoglądała na mnie ze łzami w oczach. Teraz do mnie dotarło co zrobiłem. Przecież jest jeszcze młoda, takie słowa ranią.
--------
Warrior? :3 Fochniesz się, czy przeciwnie, wybaczysz? B)
> Dokładnie 1530 słów!<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz