Oglądałam rozmowę tamtej dwójki z radością, wyglądało na to że się zakumplują. Piorun podszedł do mnie z promiennym uśmiechem rozświetlającym jego pysk i oczy. Odwzajemniłam uśmiech, lekkim podniesieniem kącików.
- Shadow, wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale cóż. Jeśli Szaraczek jeśli jest twoim
synem, to i moim. Pomogę Ci go wychować. O i jeśli będzie chciał mieć
rodzeństwo, to powiedz mi no bo wiesz ja bardzo chętnie. - zaśmiałam się, Piorun spojrzał na mnie z miną niewiniątka. Szary nie był moim synem, ale traktowałam go jak syna. Jeszcze nie planowałam szczeniąt, więc jedyna odpowiedź była przecząca.
- Haha, okej, powiem Ci. - powiedziałam ze śmiechem i dodałam cicho 'dziękuję'. Wtuliłam się w jego ciepłe futro, odwzajemnił to z uśmiechem. Rzucił jeszcze ciche 'nie ma za co' i podszedł do Szarego. Podbiegłam do tamtej dwójki, pyszczek szaraczka rozświetlał uśmiech. Spojrzałam ze zdziwieniem na basiora, który wyszczerzył zęby radośnie. Kochane głuptasy. Pomyślałam i przysiadłam koło Pioruna, Szary siedział dumnie naprzeciwko nas.
- Szaraczku... - zaczęłam, basior szybko przejął temat;
- Szary, jak dobrze wiesz traktujemy Cię jak syna... Chcielibyśmy byś poczuł jak to jest mieć rodziców. Więc... my jesteśmy nimi dla Ciebie. - szary pyszczek szczeniaka rozświetlił promienny uśmiech, spoglądając na tamtą uśmiechniętą dwójkę. Zauważyłam że są do siebie podobni. Ich oczy, sposób uśmiechania się i zakończenie polowania... Ale oni nie mogli być spokrewnieni, prawda? Podniosłam lekko kąciki, by nie zauważyli mojego rozkojarzenia. Wzrokiem i myślami byłam daleko.
- Proponuję iść na polowanie. - uśmiechnęłam się, moja propozycja spotkała się z aprobatą. Po krótkiej chwili zmierzaliśmy w stronę lasku, Piorun dał nam znać że wywęszył młodą sarnę. Przyspieszyliśmy kroku, szary basior i szczeniak byli na prowadzeniu, ja chroniłam tyły. Wyglądali razem słodko, "jak ojciec z synem." Pomyślałam i zaczęłam obserwować ich ruchy. Szary doskoczył do sarny, która pobiegła wprost na mnie i na Pioruna, basior skoczył jej do szyi i wgryzł się w nią, ja chwyciłam jej kończynę, przewróciła się na ziemię. Szary dobiegł do nas i dokończył dzieło.
- Wracajmy. - wydyszał Piorun, pomogłam mu nieść zdobycz. Słońce chyliło się ku zachodowi, po przyrządzeniu i spożyciu sarny, szczeniak poszedł spać a my z Piorunem wyszliśmy obejrzeć zachód.
- Jest cudowny... - szepnęłam, wtulając się w basiora gdy powiał zimny wiatr. Takie bezchmurne zachody zdarzały się rzadko, zwłaszcza tak kolorowe. Przeważały tu odcienie fioletu i różowego, w niektórych miejscach znajdował się czerwony lub bordowy.
----
Piorun? :3 Krótkie to trochę ;-;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz