-Jade i Opal... -powiedział w zamyśleniu Rango-No dobra, zapamiętam. A teraz chodźmy na tamtą górkę -wskazał łbem nie wielką górę, pokrytą zieloną trawą i mnóstwem kwiatów różnego rodzaju -Tam usiądziemy i będziemy obserwować pełnie. Oczywiście jeśli ci pasuje.
-Możemy pójść. -westchnęłam i warknęłam jednocześnie.
Powoli zaczęło się ściemniać, więc ruszyliśmy. Szłam powoli, byłam przygnębiona i zła. Szliśmy w ciszy, dotarliśmy w dwadzieścia minut. Na górce spojrzałam w niebo i miałam ochotę je zabić. Tak, zabić niebo.
-Co? Że słucham, proszę bardzo co do cholery? –krzyczałam patrząc w niebo.- Po jakiego grzyba my się tu wdrapywaliśmy?! Po co?!
-Cicho –syknął Rango -bo bestie zwabisz. Naprawdę nie wiesz jak sprawdzić czy będzie pełnia? Myślałem że znasz się na takich rzeczach.
Nagle stanęłam i zaczęłam wpatrywać się w niebo, a po chwili szybko przerzuciłam wzrok na basiora.
-Ja przecież umiem... umiem to rozpoznać! -wyszeptałam i ponownie lustrowała niebo -na niebie są szare chmury, a gwiazd nie widać... dziś będzie pełnia. -oznajmiłam sama sobie, po czym nie spuszczając wzroku z jaśniejszej części chmur położyłam się.
Rango zrobił to samo i spojrzał na nieboskłon.
-Spójrz!-powiedział z uśmiechem.-Księżyc wychodzi.
I miał rację. Srebrne koło powoli wychylało się zza chmur, aby zaraz całkowicie wyjść z ukrycia i rzucać jasną poświatę na drzewa. Ciemna, przesłaniająca niebo warstwa chmur rozwiała się i ukazała nieboskłon mieniący się tysiącami jasnych punkcików, każdy z nich wyglądał tak samo, a jednak były inne… Wstrzymałam przez chwilę oddech i zdałam sobie sprawę, jak dawno nie oglądałam pełni.
Zerknęłam na zapatrzonego w niebo wilka siedzącego obok mnie, po czym podniosłam się, żeby usiąść.
-O, patrz! Ufo! A nie, to ty.-mruknęłam i zaśmiałam się ironicznie widząc jego reakcję, którą było przekręcenie głowy i zmrużenie oczu.
-Aż tak się świecę?-odparł i spojrzał na mnie tryumfalnie.
-O nie! ŚLEPNĘ!-zawołałam sarkastycznie i padłam na ziemię.
Rango zaśmiał się z ledwo wyczuwalną nutką ironii. Uspokoiłam się i usiadłam, aby obserwować piękny księżyc. Przypomniałam sobie wszystko, pełnie w moim życiu kiedyś były czasem, w którym mogłam cieszyć się ciszą, spokojem, pełnią bezpieczeństwa i szczęścia. Zawsze wtedy wiedziałam, że jestem we właściwym miejscu. Ale czy teraz…?
Rango chyba zauważył, że zamyśliłam się, bo zerkał na mnie co jakiś czas i był cicho.
Przypomniałam sobie, jak siedziałam z Jas’em przed naszą jaskinią, patrzyliśmy na ten sam księżyc… na ten sam księżyc, co teraz. Tamtej nocy ten sam księżyc świecił nade mną. On był świadkiem każdej nocy z mojego życia, on świecił, kiedy zapadała ciemność. Był ostatnią lampeczką wśród cieni, ostatnim pocieszeniem, gdy był w pełni. Był też zdradliwy-kiedy nie chciał pojawić się na niebie, lub złośliwie chował się za chmurami. Westchnęłam cicho patrząc na ten sam księżyc, który mimo wszystko uspokajał mnie.
-Piękna pełnia.-powiedział cicho Rango.
Kiwnęłam głową i przypomniałam sobie wydarzenia z minionego dnia. Shadow walcząca z shakamure, szalejąca jak szczeniaki wataha, przerażone wilki wybiegające z jaskini, moja walka z bestią…w końcu też słowa Jade i Opal.
Zacisnęłam na chwilę oczy, aby zaraz je otworzyć i zapatrzyć się w niebo. Siedziałam z głową podniesioną ku chmurom, mimo chłodnego wiatru było mi ciepło. Ten księżyc…jaśniejący na niebie, taki…stały. On zawsze tam jest-przemknęło mi przez myśl.
Rango patrzył na niebo, panowała cisza. Był to jednak ten rodzaj ciszy, która jest swobodna i spokojna, nie niezręczna i napięta. Rześkie powietrze owiewało mnie, była to dość chłodna noc. Granatowe niebo mieniło się mnóstwem gwiazd, dopełnieniem wszystkiego był księżyc, a może właśnie podstawą?
-W mojej dawnej watasze…-wyrwał mnie z zamyślenia głos Rango. Westchnęłam cicho, ale nie przerywałam mu.-Nie było dobrze.-przyznał szczerze.-Stało się wiele, czego żałuję.
Urodziłeś się?-pomyślałam sarkastycznie, ale szybko wycofałam to z myśli.
-Oni przyszli.-usłyszałam swój własny głos, nawet nie wiedziałam, czemu to mówiłam.-Przyszli tam. Zabrali mi…zabrali wszystko. Zabrali to, czego nikt nie miał prawa zabrać.-łzy zaczęły cieknąć mi z oczu, miałam nadzieję, że tego zobaczy, a może było mi już wszystko jedno?-Nie wiem, dlaczego. Nie znam ich, ale oni znają mnie…
Rango patrzył na mnie zaskoczony moją wypowiedzią, no i tym, że nie było w niej ani trochę sarkazmu.
-To ten wilk…był tam, na tej polanie? Kiedy-zawahał się-wywołałaś pożar?
Kiwnęłam głową i odwróciłam wzrok, a wspomnienia wypełniły moją głowę.
-Oni nie zasłużyli na śmierć.-warknęłam rozgoryczona i przygnębiona.
-Wiem.-powiedział cicho basior.-Ale… ale teraz ciesz się pełnią.
-Tylko że… na każdym kroku są wspomnienia. Pełnie zawsze spędzałam z rodziną, później sama…-wymamrotałam smutno.
Rango spojrzał na mnie pocieszająco i usiadł bliżej mnie. W pierwszej chwili podświadomość krzyknęła „Warknij!”, ale nie. Nie warknęłam, ani nie odsunęłam się od niego.
-To dlatego nie panuję nad żywiołem.-powiedziałam cicho.-Po prostu…nie miałam jak się nauczyć. Nie miał kto mnie nauczyć.
Westchnęłam cicho i położyłam się. Czarny basior zrobił to samo. Uniosłam głowę do góry i wpatrzyłam się w gwiazdy. Były takie piękne… Takie spokojne. Rango uśmiechnął się, niepewny czy robi dobrze. W pewnej chwili, gdy patrzyłam w gwiazdy, na nieboskłonie przewidziały mi się wilki. Dwa dorosłe i…pięć szczeniąt. Wszystkie razem goniły się radośnie. Nagle jedno ze szczeniąt stanęło i spojrzało na mnie. Szczenię uniosło łapkę w geście przeprosin i tęsknoty, po czym pobiegło za pozostałą gromadką. Łzy wypłynęły z moich oczu, pokręciłam głową.
-A najgorsze jest to… że oni wrócą.-szepnęłam.-Oni wiedzą, gdzie jestem, wiedzą o mnie wszystko, a ja o nich nic. Nigdy już nie będę pewna jutra.
-Spokojnie. Jesteś bezpieczna w tej watasze.-powiedział cicho Rango.
Spojrzałam na niego ze…złością? W każdym razie nie odpowiedziałam. Chciałam już po prostu spać. Zapomnieć o wszystkim.
-Wiesz…pójdę spać.-wymamrotałam.
Rango pokiwał głową i usiadł.
-Będziesz bezpieczna w tej watasze…bo-zawahał się-bo ja w niej jestem.
Położyłam głowę na łapach i skuliłam się, aby zasnąć. Nade mną niebo, pode mną ziemia, wokół mnie świat… Było już cieplej, obok mnie siedział Rango. Nagle doszedł do mnie sens słów, które powiedział.
I w tym momencie po raz pierwszy od kilku lat poczułam, że jestem bezpieczna.
Gdy się obudziłam akurat wschodziło słońce. Wstrzymałam oddech i rozejrzałam się, Rango spał w najlepsze.
-Śpiąca królewna raczy się obudzić?-zapytałam i trąciłam go łapą. Otworzył niechętnie jedno oko, następnie drugie.
-No szybciej, wstawaj-poganiałam go-zobacz.
Wskazałam nosem na niebo, które mieniło się odcieniami fioletu, różu i błękitu, pomarańczowego. Wielkie słońce stykało się z górami.
-Piękne, co?-szepnęłam.
> Rango? Może być? c: <
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz