-Odpoczywaj, Szaraczku-powiedziałem zatroskany.
-Wiem, Leo.-odrzekł smutno Szaraczek.
-Szaraczku... Mogłam wrócić wcześniej-głos Isasbelle, której imię zdążyłem już poznać, był przesiąknięty współczuciem i smutkiem, starałem się ją pocieszyć, chociaż sam miałem poczucie winy…
-To nie jest twoja wina, Belle.-pocieszałem waderkę, starając się, aby mój głos brzmiał spokojnie, co mi się udało.-Nie jest żadnego z nas.
-Ale przecież mogłam przyjść wcześniej…-rozpłakała się mała, zrobiło mi się jej naprawdę żal, chciałem pomóc im obojgu, chociaż ledwo ich poznałem.
-Posłuchaj, nikt z nas nie może wiedzieć, co stanie się za kilka sekund, nikt z nas nie był w stanie przewidzieć tego co się wydarzyło. Teraz najważniejsze to pomóc Szaraczkowi i być przy nim, zrobić jak najwięcej aby poczuł się lepiej.-mruknąłem miękko, a Belle pociągnęła noskiem i kiwnęła głową.
Uśmiechnąłem się łagodnie i pewnie.
-Szaraczku-zwróciłem się do rannego basiorka- czy dasz radę pójść ze mną do… macie tu medyka, prawda?
-Tak, Vico zajmuje się chorymi.-pisnęła przejęta Izabelle.
-Dobrze więc, Szaraczku, z moją pomocą spróbujesz wstać, a ja zaniosę cię do medyka. Belle, zaprowadzisz nas, okej?-mała skinęła głową i chlipnęła cicho.
-Gotowy?-zapytałem Szarego, on w odpowiedzi kiwnął z wysiłkiem głową. Okej~pomyślałem pocieszająco~musi się udać!
Chwyciłem delikatnie Szarego za kark i rozpocząłem odliczanie w myślach.
-Trzy, cztery!-na „cztery” podniosłem ostrożnie basiorka na łapki, syknął z bólu, ale był dzielny.
-Teraz poniosę cię, dobrze? Damy radę.-zapewniłem łagodnie Szaraczka, po czym delikatnie podniosłem basiorka. W jego oczkach zobaczyłem łzy, ale nie było innego wyjścia, musieliśmy to zrobić.
Belle podeszła na chwilę jeszcze do Szarego i szepnęła mu coś, po czym uśmiechnęła się i zawołała:
-Tędy!
Niosłem Szaraczka idąc tuż za Isabelle, nie ominęły nas ciekawskie spojrzenia, ignorowałem je jednak. Ranny pojękiwał cicho, miałem nadzieję, że nic mu nie będzie…
-Już niedaleko…już za chwilę.-szepnąłem pocieszająco.
Isabelle stanęła przed wejściem do małej jaskini.
-To tu.-powiedziała spoglądając na mnie co jakiś czas.
Kiwnąłem głową i wszedłem z Szaraczkiem do środka. Patrzył na mnie basior o sierści koloru indygo.
-Co się stało, kim jesteś? Czemu niesiesz Szaraczka..-przerwał, gdy zobaczył wciąż krwawiącą ranę na nodze Szarego.
-Nieważne, pomóż mu, szybko!-poprosiłem.-W końcu wiesz, jak…
Basior pokiwał głową.
-Jestem Vico.-przedstawił się lustrując mnie wzrokiem.
-Leo.
-Dobrze, ja się nim zajmę, wyjdź.-nakazał Vico, posłusznie opuściłem jaskinię.
Czekała przed nią Isabelle.
-i co?-zapytała zmartwiona.
-Cóż, bądźmy dobrej myśli.-uśmiechnąłem się i postanowiłem rozpocząć rozmowę.-Jesteś…siostrą Szaraczka?
Waderka pociągnęła jeszcze noskiem patrząc na jaskinię medyka, zanim odpowiedziała.
-Nie, jesteśmy tylko przyjaciółmi.-wyjaśniła spoglądając w niebo.
-Aż przyjaciółmi..-zauważyłem i umilkłem, nie wiedziałem, co powiedzieć. Uznałem, że cisza będzie najlepszym rozwiązaniem.
Chwilę potem z jaskini wyszedł Vico, za nim włóczył się Szaraczek.
-Więc tak...-zaczął medyk.
> Szaraczku? c: <
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz