Ulżyło mi gdy trochę się wygadałem, mogłem spędzić czas z Isabelle i Leo który można rzec że nas pilnował. Po chwili naszej rozmowy, dołączyła do nas Belle mająca kwiaty w pyszczku.
-Szaraczku! Spójrz jakie ładne!-uśmiechnęła się do mnie, a ja odwzajemniłem to.
-Wracajmy już-powiedział Leo a my zgodnie pokiwaliśmy głowami, wracaliśmy mozolnie i w milczeniu, tęskniłem za watahą.
-Szaraczku, stało się coś?-zapytała mnie Belle a ja oprzytomniałem, musiałem wyglądać na smutnego. Pokręciłem z uśmiechem głową i roześmiałem się. Z oddali widać było zarysy naszej polany i jaskini, można zauważyć krzątające się wilki czy uczniów którzy ćwiczyli walki i polowania. Gdy przechodziliśmy przez las, poczułem dręczący mnie niepokój ale zignorowałem go, na szczęście nie było to nic ważnego. Po wyjściu z ciemnego i niebezpiecznego lasu byliśmy na naszej polance którą porastało wiele kwiatów, spojrzałem w stronę gdzie jeszcze niedawno kłóciłem się z Drakonem, kwiaty i trawa były jakby zamrożone, w miejscu gdzie Drako uciekał były też moje ślady; szron... Czyli to tak go przeraziło, potrząsnąłem głową i szedłem dalej.
-Isabelle! Szaraczku! Gdzie wy byliście?! I kto to jest!?-zapytała po części przerażona i wściekła, kazała nam iść a sama zaczęła ochrzaniać Leo.
-To nasza wina!-zasmuciła się Isabelle, starałem się ją pocieszyć, nie chciałem by płakała...
-Chodźmy do legowisk-powiedziałem i poszedłem do swojego a ona do swojego. Zdrzemnąłem się, jak się okazało do późnej nocy. Na niebie świeciły już gwiazdy, księżyc był w pełni, wyszedłem z jaskini po cichu z zamiarem przejścia się do Krainy Jezior ale coś odwiodło mnie od tego pomysłu.
-Psst! Szary? To ty?-usłyszałem szept Meilleur'a który stał za mną z uśmiechem.
-To ja, co chciałeś?-szybko udzieliłem mu odpowiedzi, starając się opanować zdenerwowanie że gdzieś tu czai się Drakon.
-Pokażę ci to co chciałeś zobaczyć, chodź. Shadow się nie zorientuje.-uśmiechnął się do mnie sprytnie a ja podążyłem za nim grzecznie. Znów czułem mrowienie w łapach ale i tym razem je zignorowałem. Maszerowaliśmy dosyć długo, Meilleur nie wyglądał mi na zmęczonego.
-To tu.-powiedział gdy dotarliśmy do krzewów wyglądających zwyczajnie, Mei wszedł do krzaka, po drugiej stronie go nie było więc uznałem że i ja wejdę. Przez chwilę pojaśniało, nie było widać dosłownie nic, kiedy postawiłem kolejny "krok" (zaliczyłem glebę...) prawie wszystko wróciło do normy.
-Wow... to tak wygląda świat Innych?-zapytałem, pochłonięty oglądaniem Ich świata.
-Tak.-powiedział krótko, ruszył przed siebie, podążałem za nim by się nie zgubić.
-Co to jest?-zapytałem gdy koło nas przemknęło coś co nie wyglądało mi na zwierzę a w środku tego czegoś był Inny.
-To jest auto.-nie wiedziałem co to jest to "auto" ale nie wyglądało zbyt przyjaźnie... Szliśmy dalej, zauważyłem jakieś wielkie bloki jak to określił Meilleur, mieszkali tam Inni, oraz ich Domowce, zastanawiało mnie czy spotkamy jakiegoś..
Nie było tutaj żadnych stworzeń typu Xami czy Shakamure. Nie zauważyłem też wilków a Inni patrzyli na mnie jakimś zniesmaczonym wzrokiem. Może to przez to usztywnienie? Zastanawiało mnie to ale bardziej interesował mnie ich świat. Milczałem przez dłuższą chwilę, po dziwnej ścieżce jeździło dużo kolorowych aut z Innymi w środku, zauważyłem po drugiej stronie płot i dziurę w nim, zacząłem przechodzić przez tą dziwną czarną ścieżkę czy drogę z białymi pasami, chwilę potem usłyszałem pisk opon i jakieś dziwne słowa których nie rozumiałem, w panice skuliłem uszy i zacząłem uciekać z trudem, zraniona łapa bardzo mi to utrudniała.
-Szary?!-krzyk Meilleur'a dobiegał z odległego miejsca ale wiedziałem gdzie go szukać, chyba... Pobiegłem na zachód, tam skąd przybyliśmy ale jego tam nie było, moje przerażenie chyba zaczęło sięgać zenitu...-Szary! Tu jestem!-zauważyłem jego pysk i złote oczy, kiedy wychylał się zza drzewa. Dokuśtykałem do niego.
-Wszystko dobrze?-zapytał zatroskany, widząc jak unoszę łapę, teraz dopiero bolało. Kiwnąłem głową i z trudem ją postawiłem starając się przybrać wojowniczą minę.
-Tak. Idziemy dalej?-zapytałem z nadzieją, Meilleur pokiwał niepewnie swoim szaro-brązowym łbem, pokazał mi wiele rzeczy i miejsc. Zaczęło się ściemniać więc musieliśmy wrócić do krzewów i do naszego świata w Mgle.
Tym razem ja pierwszy wszedłem do krzaków i pojawiłem się już po "odpowiedniej" stronie, zaraz po mnie wyszedł Meilleur. Zauważyłem że u dołu, w watasze jest jakiś ciemny dym. Czyli przybył Mharu i Saol! Usłyszałem kroki, zapewne Leo.
-A co to za nocne ucieczki?-jego głos wybudził nas z zamyślenia, zaraz potem usłyszałem płacz Isabelle.
-Belle?!-krzyknąłem zdziwiony ale zaraz potem spojrzałem, już z przerażeniem na Leo. Meilleur zrobił to samo, skuliliśmy uszy przestraszeni.
-Czyja to sprawka? Kto prowadził tę "wyprawę"-warknął a Meilleur spojrzał na mnie bezsilnie, zrobiło mi się naprawdę żal basiora.-No dalej...-powiedział głośniej, a raczej zawarczał głośniej.
>Leo? c: <
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz