-Isabelle ja...-zaczął Szary, ale przerwałem mu.
-Ty.. co?-zapytałem.
Szaraczek skulił troszkę uszy.
-Nieważne.-wymamrotał, po czym nagle wystrzelił radośnie-Pokażę wam coś!
Uśmiechnąłem się i pokiwałem głową, Belle chyba też była chętna. Szliśmy przez las, nasze tempo było powolne z uwagi na łapkę Szaraczka. Isabelle podskakiwała wesoło, cieszyła się, że wszystko będzie dobrze z Szarym. Ja też byłem radosny, zdążyłem polubić małego. On też wyglądał na zadowolonego, chociaż chyba nie spodobała mu się wizja wielu ćwiczeń. Postanowiłem rozpocząć rozmowę, bo czemu nie?
-Hej, ile wy w ogóle macie lat?-zapytałem z uśmiechem.
-Ja rok i osiem miesięcy.-oznajmiła srebrna waderka.
Spojrzałem na Szaraczka pytająco.
-Półtora roku.-odparł i zapatrzył się w dal.-A ty?
-Ja cztery i pół.-powiedziałem wesoło, po czym dodałem-Od zawsze jesteście tutaj, w…Canavar Liri?
-Chyba tak.-odpowiedzieli równocześnie i zaśmiali się, ucieszyłem się z powracającego humoru Szaraczka.
Szliśmy teraz pod górę,
-jeśli mogę wiedzieć…kto jest tu alfą?-zadałem kolejne pytanie, bo wyglądali na rozluźnionych i zadowolonych z rozmowy.
-Shadow.-tym razem tylko Szary udzielił odpowiedzi.-Ona jest taka miła!
-To dobrze.-ucieszyło mnie to, czyli nie będzie problemu z wredną alfą.
-Shad opiekuje się mną.-ciągnął Szaraczek, sprawiał wrażenie dumnego.
Zdziwiłem się trochę, czyżby był jej synem?
-Jesteś jej synem?-zapytałem ze zdziwieniem, uzyskałem bardzo szybką odpowiedź.
Szary pokręcił przecząca głową, po czym jakby ożywił się.
-Jesteśmy!-wykrzyknął radośnie i pokuśtykał przodem.
Wdrapywaliśmy się pod górę, byłem szczerze ciekawy, co zastaniemy po drugiej stronie. W końcu, gdy Isabelle i Szarak weszli na górę, wbiegłem za nimi. Moim oczom ukazał się niezwykły widok…przy górze rozciągał się las przeplatany rzeką i licznymi strumieniami, podziurawiony jasnymi plamami jezior i zielonymi płaszczyznami łąk topił się w słońcu.
-Kraina Jezior…-powiedział w zamyśleniu Szary.-Tak ją nazwałem.-dodał pośpiesznie.
Gdy już otrząsnąłem się z szoku wywołanego pięknem tego miejsca odpowiedziałem mu pytaniem.
-Ktoś wie..?
Szaraczek potrząsnął głową przecząco, po czym spojrzał przepraszająco na Isabelle.
-Belle…-zaczął niepewnie.-Chciałem pokazać ci to miejsce wcześniej, chodziłem tu często żeby porozmyślać, zanim…-spojrzał na swoją chorą łapkę.-później stało się to i nie miałem jak…przepraszam, że nie wiedziałaś.-westchnął.
Belle spojrzała na niego wesoło.
-Nic się nie stało.-zapewniła, po czym zwróciła się do mnie.-Leo, teraz my cię wypytamy.-zawołała radośnie.
Westchnąłem teatralnie i zaśmiałem się, widocznie uznali to za pozwolenie, bo zaraz potem stałem w ogniu pytań.
-Skąd jesteś?
-Dlaczego tu przyszedłeś?
-Czemu jesteś sam?
-Masz…rodzinę?-Szaraczek zawahał się trochę przy zadawaniu tego pytaniu.
Ostatnie dwa pytania wstrząsnęły mną, ale nie mogłem dać tego po sobie poznać.
-Jestem z watahy Silver Moon, przyszedłem tu, bo…-zawahałem się-nie układało mi się w tamtej.
Wilczki pokiwały głowami, Belle odbiegła niedaleko, zauważyła chyba jakieś kwiatki. Szaraczek tymczasem spojrzał na mnie niepokojem.
-Leo, co jest?-zapytał szczerze, oczekiwał ode mnie takiej samej odpowiedzi.
Westchnąłem smutno i wziąłem głęboki oddech.
-Miałem młodszą siostre.-powiedziałem krótko, było mi naprawdę przykro, chociaż nie dałem po sobie tego poznać, odwróciłem wzrok.
> Szaracek? :> <
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz