Odprowadziłem moją nową alfę tam gdzie trzeba było. Z cichym zainteresowaniem obserwowałem jak przyjmuje ją do siebie niewysoki ,całkiem fioletowy basior, który zapewne jest tutejszym medykiem. ~ Ach ten kolor…kocham fioletowy… ~ Przeszła mi przez głowę myśl, ale szybko ją odpędziłem i usiadłem nieco zarumieniony przed wejściem do jaskini czekając na powrót pacjentki.
Po dłuższym czasie wadera wyszła utykając jeszcze lekko na nogę. Zebrałem się na uśmiech. – Wszystko jest ok Ray. – Odezwała się alfa zapewne chcąc mnie uspokoić. Kiwnąłem głową, że rozumiem. - To co mam robić? –Zapytałem nieco niecierpliwy. - Odpocznij, jeżeli zostajesz, jeszcze dzisiaj odbędzie się Ceremonia. - Spojrzałem na waderę, która jak gdyby nigdy nic ułożyła się na trawce i zasnęła. Ceremonia? No dobra nawet jeśli jest jakaś przysięga i ją złamię to prędzej czy później ucieknę stąd gdzieś indziej, prawda? Usiadłem metr od niej, przymknąłem powieki i pilnowałem by nic nie zakłóciło jej snu. Jakoś nie mogłem w spokoju odpocząć wiedząc, że w każdej chwili może pojawić się ten „problem” co ją zaatakował… Nie wiadomo kiedy, ale zdążyły przeminąć dwie godziny. Shadow szturchnęła mnie delikatnie. – Choć, nadeszła pora na Ceremonię, a później kolacja! – Oblizała językiem wargi. Nic na to nie odpowiedziałem. Ruszyliśmy w kierunku leśnej ścieżki, z każdym krokiem dołączały do nas pojedynczo wilki. Wiele z nich miało rany podobnie jak
sama Shadow, ale nie wszystkie. Każdy posłusznie szedł za nami, tylko ja równałem krok z przywódczynią. Gdy dotarliśmy do końca lasku moim oczom ukazała się kolejna, nieco większa niż poprzednia, skalista jaskinia.
- Wejdźmy. – Powiedziała alfa i wszyscy tak uczyniliśmy.
Chciałem usiąść pod ścianą lecz alfa wskazała bym stanął na środku kręgu wilków. Z niechęcią, ale wykonałem ”rozkaz” idąc powolnym krokiem przekroczyłem wilczy krąg. Oprócz mnie do środka wszedł też inny basior, również fioletowy, ale nie tak jasny i uroczy jak mój medyy…znaczy ich medyk... Dobra po prostu był inny! Zlustrowaliśmy się nawzajem, by po stwierdzeniu ,że nic nam nie grozi od strony drugiego usiąść razem przed Shadow. - Leo, Ray! – Zaczęła mówić, a stojący obok mnie nowy spiął mięśnie - Czy jesteście gotowi dołączyć do watahy i przestrzegać naszych zasad? – Ton alfy był poważny. Przybrałem nieodczytany wyraz twarzy. Nawet nie mrugnąłem zaś Leo, bo tak się do niego zwróciła, bez wahania się zgodził. Odezwałem się dopiero po chwili gdy alfa skrzyżowała ze mną swój wzrok. – Jak najbardziej.- Odpowiedziałem przeciągając nieco słowa. Któraś wadera z tłumu westchnęła, a może i basior, w każdym razie zachwycili się brzmieniem mojego głosu. Wielu mówiło, że mam niezwykły dar do przekonywania samym barwnym tonem… - Czy jesteś gotowy chronić watahę ,a w obliczu zagrożenia oddać za nią życie? – Dodała alfa.
Aha spoko, wygląda na to, że potrzebują wojowników.
- Tak - Odpowiedzieliśmy równo. Zerknąłem niezbyt przyjaźnie, ale nie morderczo, w stronę towarzysza. Nie lubię jak ktoś mówi równo ze mną.
- Czy przysięgasz, że nigdy nie zdradzisz, ani nie opuścisz watahy? – Pytała dalej. Tym razem oboje znieruchomieliśmy na chwilę, Leo zerknął na mnie mówiąc bezgłośnie bym odezwał się pierwszy. Dobrze, że zrozumiał mój przekaz z poprzedniej wypowiedzi. – Przysięgam. - Trudno. Najwyżej spędzę tu resztę życia. Basior również przysiągł.
- Czy przysięgasz, że będziesz słuchać rozkazów alfy? – Kontynuowała.
- Tak, przysięgam.- Z tym nie było i nigdy raczej nie będzie
problemów, bo co jak co jednak do alf mam wielki szacunek.
- Leo, Ray! Od tej pory należycie do Canavar Liri! Ceremonię uważam za zamkniętą! - Shadow uściskała nas i tym razem zamrugałem.
Wszyscy zebrani zawyli krótko jak jeden druh, a potem nam gratulowali.
Po wszystkim powoli wyszliśmy na zewnątrz. Shadow, która była zaraz za mną przeciągnęła się. - Ech zgłodniałam, nie wiem jak wy ,ale coś bym przekąsiła. – Zaproponowała nasza alfa, jednak przerwałem jej radość słowami – Przykro mi, ale jako twój podopieczny nie pozwolę, byś się teraz
przemęczała polowaniem.
- Niby miała racje, zgłodniałem i to bardzo, ale przecież niedawno znalazłem ją całą poharataną po walce... - Uważasz mnie za słabą? - Pierwszy raz wrogo na mnie łypnęła.
– Nic z tych rzeczy, po prostu rany ci się do końca nie zasklepiły i podczas mocnego wysiłku mogłyby się otworzyć. Poczekaj tu na mnie z resztą wilków, upoluję nam coś dużego. – Odpowiedziałem spokojnie.
- Ach właśnie, zapomniałabym zapytać. Jakie stanowisko by cię
zainteresowało Ray? – Spytała. Znowu była nastawiona przyjaźnie.
- Przywódca polowań. - Uśmiechnąłem się szeroko pewny swego, odwróciłem tyłem do Shadow i potruchtałem z powrotem w lasek.
W połowie drogi usłyszałem za sobą dyszenie i szybkie kroki.
Zatrzymałem się i zerknąłem za siebie. Gonił mnie ten basior, Leo.
- Ray! Czekaj na mnie! – Krzyczał z dala. Prychnąłem.
Przecież nigdzie się nie ruszam. Odwróciłem się do niego gdy był już dostatecznie blisko. - Coś się stało? – Zapytałem prosto z mostu nie czekając aż chwyci oddech. Widocznie ma jeszcze niedopracowaną kondycje, no albo to ja jestem dla niego za szybki… - Wiem, że nasza znajomość nie zaczęła się zbyt miło… Chciałbym jednak byśmy nie stali się wrogami. – Wydyszał. – Spoko, ten wzrok wtedy przy przysiędze, chodziło mi tylko o nie wcinanie się w moje słowa. Nie znaczy to, że od razu cię nienawidzę. – Zachichotałem. – Och, to dobrze. – Leo zrobił głęboki wdech i uspokoił się. – Chcę ci pomóc z kolacją. Jesteś Przywódcą Polowań, prawda? – Spytał ,a ja przytaknąłem mu w odpowiedzi.
- To super, bo ja jestem Tropiącym. – Zaśmiał się. – Wyczułem na Północny Wschód stąd stadko saren. Ruszamy? – Wyprostował się.
Uniosłem lewy kącik ust. Mam nowego kumpla.
– Jak najbardziej, prowadź.
< Lelooooo? XD Wiem, miało być do Vico ,ale kij tam, napisze innym razem.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz