piątek, 14 kwietnia 2017

od Leo cd. Szaraczek, Ray

-Czyja to sprawka? Kto prowadził tę „wyprawę”?-warknąłem, po czym dodałem głośniej-No dalej…
Szaraczek i ten drugi, z tego, co powiedziała mi Shadow nazywał się Meilleur, skulili uszy przestraszeni, a mi zrobiło mi się ich trochę żal.
-Wiecie, jak się martwiłem? Jak Shadow się martwiła?-powiedziałem łagodniej.
To była prawda. Szukaliśmy ich wszędzie, dosłownie. Poszliśmy nawet do kanionu, nigdzie ich nie było. Bałem się, że coś im się stało, przecież w lesie są bestie…
-Przepraszamy.-wyjąkał Mei i spuścił wzrok.
Pokręciłem głową z rozbawieniem, nie chciałem, by się mnie bali.
-Okej, zapomnijmy o tym. Tylko nie róbcie tak więcej, dobra?-uśmiechnąłem się.-Chcecie jelonka?-zapytałem wesoło.
Chyba trochę się zdziwili, że tak szybko ochłonąłem, a na wieść o jelonku pokiwali radośnie głowami.
-Więc chodźcie.-szli za mną powoli ze względu na łapkę Szaraczka.
W końcu dotarliśmy do świeżego, młodego mięska. Szczenięta łapczywie jadły. Musieli zgłodnieć-pomyślałem. Nagle Szaraczek spojrzał na mnie i odezwał się.
-Nie jesteś zły…?-zapytał niepewnie, jakby obawiając się odpowiedzi.
-Nie, Szaraczku. Po prostu wszyscy się martwili-zrobiłem pauzę-ja też. Dobrze, że nic wam nie jest, bo wiesz, że to mogło się bardzo źle skończyć, prawda?
Do rozmowy dołączył Meilleur.
-Wiemy o tym.-powiedział, nieśmiało zerkając w moją stronę.
-No dobrze.-westchnąłem.-Zapomnijmy więc o tym, lećcie się bawić.
Szary pokuśtykał w stronę Belle, która przyglądała się całej rozmowie, a Mei poszedł do gromadki szczeniaków. Uśmiechnąłem się pod nosem, podeszła do mnie Shadow.
-Dzisiaj przejdziesz ceremonię, razem z Ray’em.-kiwnąłem głową, nie wiedziałem, kim jest Ray.-Idziemy do jaskini.
Zdziwiłem się, to już…? Posłusznie ruszyłem za alfą, przekonałem się już na własnej skórze, że potrafi porządnie ochrzanić. Nikomu tego nie polecam, naprawdę.
Kilka minut później byliśmy na miejscu, czekały tu wilki z watahy, z boku stał basior, którego sierść była różnokolorowa, przeważał jednak biały.
- Wejdźmy. – Powiedziała alfa i wszyscy tak uczyniliśmy.
Shadow kazała mi i nowemu stanąć pośrodku kręgu wilków.
- Leo, Ray! – zaczęła mówić, spiąłem mięśnie - Czy jesteście gotowi dołączyć do watahy i przestrzegać naszych zasad?
Zgodziłem się bez wahania, stojący obok mnie Ray przybrał nieodczytywalną minę.
– Jak najbardziej.- odpowiedział przeciągając trochę te słowa.
- Czy jesteś gotowy chronić watahę ,a w obliczu zagrożenia oddać za nią życie? – zadała kolejne pytanie alfa.
- Tak - Odpowiedzieliśmy równo. Towarzyszący mi basior spojrzał na mnie niezbyt przyjazne spojrzenie, chyba nie lubił, gdy ktoś mówił razem z nim.
- Czy przysięgasz, że nigdy nie zdradzisz, ani nie opuścisz watahy? – Pytała dalej. Tym razem spojrzałem na Raya, dając mu znak, aby mówił pierwszy.
– Przysięgam.
-Przysięgam.-powtórzyłem za basiorem.
- Czy przysięgasz, że będziesz słuchać rozkazów alfy? – Kontynuowała.
- Tak, przysięgam.
-Przysięgam!-powiedziałem głośno.
- Leo, Ray! Od tej pory należycie do Canavar Liri! Ceremonię uważam za zamkniętą! - Shadow uściskała nas.
Wszyscy zebrani zawyli krótko, żeby zaraz potem pogratulować nam.
Po wszystkim powoli wyszliśmy na zewnątrz. Shadow, która była zaraz za mną przeciągnęła się.
- Ech zgłodniałam, nie wiem jak wy ,ale coś bym przekąsiła. – oznajmiła alfa.
– Przykro mi, ale jako twój podopieczny nie pozwolę, byś się teraz
przemęczała polowaniem.
- Uważasz mnie za słabą? – Shad rzuciła wrogie spojrzenie Rayowi, ja stałem obok i przyglądałem się.
– Nic z tych rzeczy, po prostu rany ci się do końca nie zasklepiły i podczas mocnego wysiłku mogłyby się otworzyć. Poczekaj tu na mnie z resztą wilków, upoluję nam coś dużego. –Odpowiedział Ray.
- Ach właśnie, zapomniałabym zapytać. Jakie stanowisko by cię
zainteresowało Ray? – zapytała miłym tonem.
- Przywódca polowań. – Uśmiechnął się, po czym potruchtał do lasu.
Podjąłem szybką decyzję; idę z nim.
- Ray! Czekaj na mnie! – krzyczałem do niego.
Odwrócił się do mnie i zapytał:
- Coś się stało?
- Wiem, że nasza znajomość nie zaczęła się zbyt miło… Chciałbym jednak byśmy nie stali się wrogami. – wydyszałem.
. – Spoko, ten wzrok wtedy przy przysiędze, chodziło mi tylko o nie wcinanie się w moje słowa. Nie znaczy to, że od razu cię nienawidzę. – zachichotał.
– Och, to dobrze.-uspokoiłem się. – Chcę ci pomóc z kolacją. Jesteś Przywódcą Polowań, prawda?
Ray przytaknął w odpowiedzi.
- To super, bo ja jestem Tropiącym. – zaśmiałem się. – Wyczułem na Północny Wschód stąd stadko saren. Ruszamy?
Basior uśmiechnął się.
– Jak najbardziej, prowadź.
Biegłem w stronę zapachu, który z każdym krokiem był silniejszy. Ray z łatwością mnie doganiał, musiał mieć dobrą kondycję. Postanowiłem przyspieszyć. Wytężyłem mięśnie i pędziłem przed siebie, basior najwyraźniej uznał to za wyzwanie, bo także przyspieszył. Ścigaliśmy się aż do momentu, w którym nagle stanąłem, uważnie nasłuchując. Ray także przystanął.
-Co jest?-zapytał zdziwiony.
-Ćśśśś…-powiedziałem cicho.-Są blisko. Idź powoli.
Skradałem się w stronę źródła intensywnego zapachu, za mną szedł Ray. Po kilku minutach przystanąłem, nie spuszczając wzroku ze stadka pasących się spokojnie sarenek.
-Teraz.-szepnąłem, na tyle cicho, żeby nie spłoszyć saren, ale na tyle głośno, żeby Ray usłyszał.
Rzuciliśmy się w stronę stada, które od razu spanikowane ruszyło przed siebie, jednak zdążyliśmy złapać po jednej sarnie. Wgryzłem się w szyję zwierzęcia wydawającego z siebie kwiki i różne nieokreślone dźwięki. Zakończyłem żywot sarny i spojrzałem na basiora, który także skończył „robotę”.
-Wracajmy.-powiedział, po czym wziął sarenkę, zawrócił i zaczął iść w kierunku watahy.
Kiwnąłem głową i zrobiłem to samo. Postanowiłem zacząć rozmowę, dlatego wesoło zapytałem:
-Ile masz lat?
Ray jakby otrząsnął się z zamyślenia i odpowiedział.
-Trzy.-odparł uprzejmie, po czym zadał to samo pytanie mi.-A ty?
-Ja cztery i pół.-odpowiedziałem z uśmiechem.-Od dawna szukasz watahy, czy trafiłeś tu przypadkiem?
-Nie, w sumie nie tak długo, błąkałem się, a że tutaj alfa z chęcią mnie przyjęła, to zostałem, no i…jestem.-zaśmiał się cicho, polubiłem go.-A jak z tobą?
Przyspieszyłem trochę, bo chciałem jeszcze zrobić coś ważnego, jak już wrócimy do watahy.
-Ja w sumie już ze…trzy lata.-powiedziałem i umilkłem, trudno mi się mówiło niosąc sarnę w pysku.
Las był dość jasny, ptaki nieśmiało i cicho zaczynały śpiewać. Pojawiła się już trawa, gdzieniegdzie także kwiaty. Były miejsca, w których rosły one całymi gromadami wyglądając jak kolorowe jeziora. Piękna wiosna-pomyślałem radośnie-dobrze, że w końcu przyszła.
-To już niedaleko.-odezwał się Ray, cały czas zachowując miły ton głosu.
-Jak już dotrzemy chciałbym ci kogoś przedstawić.-oznajmiłem z uśmiechem.
Basior pokiwał głową, po czym potruchtał do watahy. Biegłem za nim uważając, aby sarna mi nie wypadła. W końcu dotarliśmy, czekała na nas Shadow. Odłożyliśmy obok niej sarny i zaczęliśmy jeść, przesunąłem się aby alfa także miała dostęp do mięsa. Zjadłem trochę i poczekałem na Ray’a, aby zapoznać go z Szaraczkiem. Basior widząc moje spojrzenie szybko przestał jeść i podszedł do mnie.
-Kogo chciałeś mi pokazać?-zapytał rozglądając się.
-Już cię do niego prowadzę.-odparłem i zacząłem szukać wzrokiem Szarego.
Nie widziałem go, dlatego powiedziałem Ray’owi, żeby szedł za mną i ruszyłem poszukać Szarego. Nie było trudno go znaleźć, siedział odwrócony do nas tyłem obok Belle i rozmawiał z nią.
-Szaraczku…-powiedziałem do niego, na co odwrócił się.-Jak łapka?
-Już lepiej.-rozpromienił się, a potem spojrzał podejrzliwie na Ray’a.-Kto to?
Uśmiechnąłem się i postanowiłem przedstawić ich.
-To jest Ray-wskazałem łbem na basiora stojącego obok mnie-a to Szaraczek. I Belle.-dodałem patrząc na waderkę.
Szaraczek przez chwilę nic nie mówił, po czym odezwał się:
-……..

> Ray, Szaraczek? To do was ^^ <

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz