-Należę-odparłem sztywno na pytanie uśmiechniętego wilka, popatrzyłem na Brianę która pewnie kroczyła koło niego.-Ciebie nie kojarzę-warknąłem i wstałem z trudem, popatrzyłem na wilka, towarzysząca mu czarna wadera odeszła w swoją stronę a ja mierzyłem go wzrokiem. Miał granatową sierść która była dosyć długa, masywne łapy i wyglądał na silnego lecz przyjaznego, był takim typem któremu łatwo się ufa. Ale cóż, pozory mylą.
-Co się stało?-zapytał zmartwiony a ja popatrzyłem na niego chłodno.
-Podczas polowania. -warknąłem, nie lubiłem o tym rozmawiać, zastanawiało mnie kiedy przyjdzie Belle... Ale pewnie poszła zapolować z resztą... Mówiłem Isabelle? To się grubo myliłem oczywiście mogłem się spodziewać że spotkam Drakona i Meilleur'a.
-Popatrz, twoi koledzy. -usłyszałem miły głos basiora, wstrząsnęło to i mną i tamtą dwójką, zatrzymali się i zaczęli coś między sobą szeptać a potem zgodnie pokiwali głowami i z wymuszonym uśmiechem podeszli do nas.
-Cześć Szaraczku!-przesłodzony ton brązowo-szarego, starszego wilka mnie denerwował. Drako tylko się przyglądał.
-Co znowu?-warknąłem i spróbowałem się wycofać, ale jak zwykle skończyło się to upadkiem. Meilleur podszedł do mnie i pomógł mi wstać, Drakon też to zrobił...
-Nie myśl sobie, Domowcu. Jeszcze dzisiaj się policzymy. Kiedy tamten pójdzie-wyszeptał wściekle a potem uśmiechnął się na nowo, stałem stabilnie ale cały czas bałem się co mogą mi zrobić... Oraz co ja im zrobiłem? Spojrzałem błagalnie w stronę z której powinna wrócić Belle, ale jej postać się tam nie pojawiła, na tamtego basiora czy Brianę też nie miałem co liczyć. Super.
-Idę dalej-powiedział tamten i odszedł w swoją stronę, na wschód od naszego położenia czyli do jaskini Alf. Usłyszałem kroki i szydercze śmiechy Drakona i Meilleur'a, przestraszyłem się ale z mojego gardła wydobył się warkot.
-Meilleur chwyć go. Resztą zajmę się ja.-złowrogi głos tego drugiego wprawił mnie w osłupienie, co chcieli mi zrobić?! Błękitne oczy Drakona spoczęły na mojej usztywnionej łapie, wiedziałem już co się święci. Mei chwycił mnie za kark uniemożliwiając mi tym sposobem ucieczkę.-To teraz moja kolej-warknął i podszedł do mnie, zrywając usztywnienie. Sam gwałtowny ruch przysporzył mi wiele bólu.
-Nie zrobisz tego!-warknąłem panicznie, widząc jego kły celujące w ledwo zrośniętą ranę. Bałem się.
-Nie? Czemu niby?-popatrzył na moje przerażenie widoczne w oczach, ponura satysfakcja malowała się na jego pysku. Pomyślałem że może mi odpuści, myliłem się przecież to Drakon. Wgryzł się idealnie w najbardziej bolesne miejsce, zacisnąłem zęby ale i tak warknąłem a potem wrzasnąłem z bólu gdy jego kły zagłębiały się jeszcze głębiej i mocniej. Czułem gorącą krew cieknącą z mojej nogi i słabnący ucisk jego zębów, słyszałem ich śmiechy. Przemknęło mi przez myśl że się wykrwawię, stara rana była wystarczająco duża.. Umierałem? Mamo, proszę! Pomóż mi! Jeżeli mam umrzeć, to teraz! Tato, jeżeli mamy nie ma, daj mi tej siły by z nimi walczyć. Jeżeli jej nie masz, daj mi siłę by godnie umrzeć... Jedyne myśli które miałem w głowie to te, ciemność z moich oczu zaczęła się przerzedzać. Ujrzałem jakiegoś srebrnego, jakby śnieżnego, olbrzymiego basiora... Pewnie to tylko wymysł mojej wyobraźni, ale gdyby to był tylko wymysł nie miałbym siły teraz im się wyrwać? Ugryzłem Meilleu'ra i odskoczyłem kuśtykając.
-Drak, wystarczy temu Domowcowi, i tak umrze. To już nie nasza sprawa-warknął do Drakona, Meilleur. Odeszli a ja postarałem się ułożyć na widoku, by jak umrę ktoś szybko mnie zauważył.
Odpłynąłem w czerń, przestałem czuć. Umarłem? Jeszcze nie, to nie twoja kolej. Ale czy głosy w głowie to już nie stan śmierci? Zadawałem sobie to pytanie od dłuższego czasu.
-Leo! To on! Szaraczku! Szaraczku wstawaj!-poczułem jak ktoś trąca mnie mokrym noskiem. Więc żyje! Znałem ten głos... Isabelle! Ale kto to Leo?
-To ten szczeniak, którego spotkałem!-usłyszałem głos basiora, skojarzyłem że to ten do którego odnosiłem się tak chłodno i nieufnie... Chciałem dać im jakiś znak, że żyję, ale po prostu nie miałem siły. Usłyszałem cichy płacz Belle, myślała że nie żyję! Briana też się krzątała, lecz nie była zbyt mną zainteresowana. Ale najbardziej dotkliwy był śmiech Drakona, z dźwięków otoczenia wyłapałem coś jeszcze, kolejny płacz, a bardziej lament. Należał do jakiegoś basiora. Meilleur! Ale czemu? Przecież mnie nienawidzą! Nie miałem sił by się ruszyć czy wydać jakiś dźwięk. Ale za to słyszałem wszystko, słyszałem wściekłość Meilleur'a na Drakona, ich kłótnie...
-Drak! To wszystko TWOJA wina! To przez CIEBIE Szary NIE ŻYJE! Zabiłeś go-warknął a potem jak mi się wydawało, odszedł gniewnie, słyszałem jego kroki. Nie wiem gdzie odszedł ale wokół mnie było kilka wilków.
-Szaraczku, wszystko dobrze?-zatroskany głos Leo utwierdził mnie w przekonaniu że musze coś zrobić.
Jęknąłem cicho by dać znać że żyję, Belle przestała płakać. Leo trącał mnie łapą i przemył ranę wodą.
-Szaraczku! Tak bardzo Cię przepraszam-to był Meilleur
-Dzięki za próbę unicestwienia mnie, mogłem umrzeć, wiesz? Straciłem wystarczająco dużo krwi-warknąłem i znów opadłem na ziemię.
-Odpoczywaj, Szaraczku-Meilleur odszedł zmartwiony, odpoczywać musiałem.
-Wiem, Leo.-powiedziałem smutno, wszystko na marne.. Wszystkie treningi, poszły się paść...
-Szaraczku... Mogłam wrócić wcześniej-smutny głos Belle wprawił mnie w jeszcze większe zakłopotanie, Leo starał się ją pocieszyć ale nie na wiele się to zdawało...
>Le? Widzisz! Masz pseudonim! :D <
>Ray.. zmienię to tylko nie jęcz mi tu o błędach <3 <
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz