Dotarłem do medyka, pod ostrzałem spojrzeń, które wyrzucały mi mój błąd. Wiedziałem, co zrobiłem źle ale podniosłem dumnie głowę i nie zwracałem na nie uwagi. Verum spoglądała na mnie z wyższością, tak samo jak mój wcześniejszy przeciwnik. Teraz pewnie oboje podlizywali się Nyx'owi. Siedziałem spokojnie i zagryzałem zęby, gdy lawendowy basior opatrywał moje rany, gdy zabrał się do ich zszywania, warknąłem kilka razy, srebrna igła płynnie przechodziła przez skórę.
- Gotowe. - mruknął medyk i pozwolił mi wstać. - Uważaj na siebie, szwy wkrótce zejdą same. - stwierdził i przyjął kolejnego pacjenta. Zastanawiało mnie, co Warrior powiedziała Shadow i Piorunowi.
- Jutro możesz już trenować! - krzyknął za mną, podziękowałem mu i poszedłem w swoją stronę. Uśmiechnąłem się lekko i poszedłem w stronę legowisk, drogę jednak zagrodziła mi czarna wilczyca, Alfa. Skuliłem wściekle uszy, szykuje się kazanie z winy Warrior. Warknąłem cicho. Shadow kazała mi usiąść, zrobiłem tak jak kazała.
- Desoto. Myślałam że zachowasz się doroślej. Jesteś starszym.. - zamilkła i przełknęła ślinę. W moim gardle zaczął zbierać się warkot. Miałem tego dosyć, byłem świadomy że rodziców już nie ma. Nie musieli traktować mnie jak dziecko. - bratem Warrior. Musisz być wyrozumiały, jest młodsza od Ciebie. Powinieneś był przyjąć godnie przegraną. - powiedziała stanowczo, spuściła z tonu.
- Ale to przez...
- Skończyłam. - warknęła i wstała, machając wściekle ogonem, chyba jednak jej nie przeszło. Siedziałem wryty w ziemię i oglądałem jak Verum przymila się do Drakona, miałem ochotę zwrócić moje śniadanie, widząc tamtą dwulicową dwójkę. Warknąłem cicho i wróciłem do legowisk. Tym razem nie śledziły mnie prześmiewcze spojrzenia, kilkoro uczniów przywitało mnie z uśmiechem a kilku skuliło się głębiej na swoich miejscach. Poruszyłem uszami, słysząc za sobą kroki, domyśliłem się że to tamta wadera i mój "kumpel". Meilleur uśmiechnął się z bólem, na jego pysku wciąż widniała dzisiejsza rana. Podszedłem do niego zmartwiony, nie wiedząc co powiedzieć. Mei zamknął oczy, gdy chciał coś powiedzieć, czyżby sprawiało mu to mniej bólu? Zastanowiłem się nad tym.
- Dobranoc. Policzę się z nią, za to co Ci zrobiła. - dodałem, ostatnie zdanie brzmiało bardziej jak warkot. Uczniowie spojrzeli na mnie ze zdziwieniem, no tak, przecież wciąż traktowali mnie i Meilleura jako wrogów. Chyba liczyli na walkę, pokręciłem głową i ułożyłem się na swoim legowisku, odpoczywając. Minęła jakaś godzina, gdy zdecydowałem się wstać. Poszedłem do jaskini i ujrzałem jak Piorun rozmawia z moją siostrą, która jako dorosła wadera wyglądała.. całkiem inaczej. Była poważniejsza i na jej pysku wciąż błąkał się chytry uśmiech, tak jak widziałem ją w wizji. Wyobraziłem sobie na niej tamtą zbroję i scenerię z koszmaru, wzdrygnąłem się, wiedząc że teraz w walce będzie mnie przewyższać. Warrior rzuciła mi wściekłe spojrzenie i wyszła, rozglądając się na boki, jakby kogoś szukając. Przewróciłem oczami i ruszyłem w pewnej odległości za waderą. Jej kroki skierowane były do lasu. Zakląłem cicho, przecież tam niedaleko jest granica. Zacząłem żywić do niej pewne uprzedzenia, nie byłoby za miło gdyby córka Alf spotykała się z kimś z sąsiedniej watahy. Przed sylwetką wadery, rysował się jeszcze zarys kogoś mocniej zbudowanego, wyglądał na basiora. Poczułem jak żołądek zaciska mi się boleśnie, jeżeli dojdzie do czegokolwiek więcej niż ostra wymiana słów, leżę martwy. Miałem ochotę wydrzeć się na waderę, ale zrezygnowałem, wystarczy mi na razie ran. Wycofałem się, z gardłowym warkotem i skierowałem w stronę Deversari, ale tam też odpuściłem. Zdecydowałem się wrócić do watahy dłuższą drogą. Ktoś pociągnął mnie gwałtownie w bok, usłyszałem syknięcie bólu, gdy tamten osobnik uderzył głową w coś twardego, przez mój gwałtowny ruch.
- Meilleur!? - wyszeptałem przerażony, rozpoznałem go po ranie na pysku. Ciche stęknięcie bólu utwierdziło mnie w przekonaniu że to on. - przepraszam... - dodałem, zbierając szybko jakieś liście które mogą uśmierzyć ból. Pogryzł je niechętnie i wstał.
- Przeżyję, ale na pewno będzie dłużej boleć. - odparł zgryźliwie. - wróciła twoja siostra. - powiedział i naprowadził mnie do jej legowiska. Przyjrzałem się jej, wyglądała tak jak przed jej wyjściem. Zakląłem cicho, gdy koło niej ujrzałem jakiegoś basiora, ale uspokoiłem się szybko, myślą że to równie dobrze mógł być jakiś podróżny, który potrzebował strawy i noclegu. Odpoczywałem wcześniej, więc nie chciało mi się teraz spać, w dodatku dopiero za dwa dni mam trening. Usiadłem wygodnie i przyglądałem się tamtej dwójce. Czułem się trochę jak przy Jeziorze Ciszy, nie było słychać nic, tylko wyrównane oddechy wilków i ciche szuranie liści. Zawiał wiatr, Meilleur zadrżał z zimna, zastanowiłem się jak to jest odczuwać naturalny chłód... Pod moimi łapami utworzył się szron, uniosłem lekko wargi w uśmiechem. Może jednak polubię tą moc? Wpatrywałem się w mój twór do wschodu, poranne promienie lekko musnęły moje futro i zacząłem odczuwać przyjemne ciepło. Warrior rozchyliła powieki i spojrzała na szron, który zawędrował aż do jej legowiska. Spojrzałem na nią, starając się utrzymać łagodny wyraz oczu. Liczyłem że wie kim jest ten basior...
> Warri? :3 <
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz