Dzisiejszy dzień był bardzo słoneczny, co według mnie było dziwne, bo wciąż była zima...no dobra początek wiosny. Jednak ta pogoda była zadziwiająco ładna; świeciło słońce, ptaki śpiewały, a na niebie ani jednej chmurki. -Dziwne...- pomyślałam- Skoro jest taka ładna pogoda to może spróbuję znaleźć coś do jedzenia? W lesie to będzie raczej trudne, więc pójdę... na łąkę. Skierowałam swój chód w stronę wyjścia z lasu. Szłam tak około dwóch minut, a po nich byłam już na łące. Trochę się zawiodłam. Na łące było mnóstwo jeleni i saren z młodymi, jednak nie zobaczyłam niczego, co nie jest żywe. Niestety musiałam zadowolić się mięsem. Przez chwilę przestałam myśleć o jedzeniu i skupiłam się na łące; spodobała mi się. Było tam spokojnie, cicho..., a jedyne co słyszałam to śpiew ptaków, szumiącą rzekę, która tam płynęła oraz oczywiście rżenie jeleni. Nagle zauważyłam że kawałek łąki oddzielony był rzeką. Ja stałam na mniejszej części łąki. Większa część była zaś po drugiej stronie rzeki, a ta mniejsza, na której byłam; koło lasu. Chciałam się rozpędzić, ale ten "rów" z wodą był szeroki... nawet bardzo. Jedynym powodem przez jaki musiałam dostać się na drugą stronę, było pożywienie.
-Muszę się rozpędzić- pomyślałam i wycofałam się trochę.
-Będzie dobrze, dam radę -myślałam i po chwili pobiegłam. Mój skok okazał się jednak zbyt krótki, a ja wpadłam do rzeki.
-Chyba trening się kłania... trzeba poćwiczyć skakanie...- pomyślałam, ale ten nie udany skok wcale mnie nie speszył. Otrzepałam się, jednak i tak moje futro wyglądało nie za dobrze. Usiadłam na trawie i zaczęłam obserwować sarny. Nie polowałam, nie skradałam... po prostu je obserwowałam. Mimo tego że przed chwilą zaliczyłam zimną kąpiel, było mi bardzo ciepło. Siedziałam tak sobie wygodnie, aż nagle usłyszałam dziwne pomruki. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam za mną dwa małe, bawiące się liski. -Są urocze- pomyślałam. Strasznie przypominały mi młode gryfy, które równie podobnie bawiły się, urządzając sobie mini-walki.
-Dobra... czas się ruszyć i zapolować. -powiedziałam ponuro i wstałam. Zauważyłam jak jakieś młode odeszło od matki, więc wykorzystałam okazję. Zaczaiłam się i po chwili skoczyłam prosto na jelonka. Udało mi się do niego doskoczyć i powalić go na ziemię. Gdy młode już leżało złapałam je za szyje i z bólem serca zabiłam.
-Przepraszam -szepnęłam w chwili okrutnej czynności.
Chwilę później zaciągnęłam padlinę nieco dalej od saren, aby żadna mnie nie zaatakowała, po czym zabrałam się za jedzenie.
Jadłam i jednocześnie obserwowałam liski. Skupiłam się na nich tak bardzo, że nawet nie zauważyłam jak podeszła do mnie biała wilczyca.
-Kim jesteś? -spytała, a ja spojrzałam na nią lekko zakrwawionym pyskiem- Eh?! I... dlaczego polujesz na nie swoje jelenie?- zapytała nieco zirytowana.
-Co? Nie swoje jelenie? A kogo one są? Twoje? Żartujesz sobie! Biegają swobodnie i każdy może je upolować! -powiedziałam trochę chłodnym głosem.
-Nie... nie są moje, ale biegają na terenie watahy, więc... -mówiła patrząc na moje czarne i mokre futro- więc muszę cię zaprowadzić do Shadow. Chodź za mną- powiedziała i ruszyła truchtem.
-Kto to Shadow? I jak ty się w ogóle nazywasz? -zapytałam zmieszana. Wszystko działo się za szybko.
-Ja jestem Blanka, a Shadow to alfa. Przywódczyni tego stada. Nic więcej ci na razie nie powiem, więc proszę, nic do mnie nie mów -odpowiedziała cierpliwie, a ja zrozumiałam, że nie dowiem się większej ilości informacji . Ale dlaczego? Nie wiedziałam tego. Droga do jaskini zajęła nam około dziesięciu minut, a gdy tam dotarłyśmy zobaczyłam czarnego wilka, a dokładnie czarną waderę, rozmawiającą z małym szarym szczeniaczkiem.
-Shadow? Znalazłam tą waderę, jedzącą młodego jelonka na naszej łące. Tam przy rzece -powiedziała Blanka -Co mam z nią zrobić? Była zbyt blisko watahy -spytała czarnej wadery, patrząc na mój pysk. Wadery zaczęły rozmawiać...a ja byłam strasznie zestresowana i czułam się dziwnie. Nagle zrobiło mi się bardzo zimno, a przed oczyma ukazał mi się dziwny obraz. Widziałam gryfa, a dokładnie Fixlesa, którego bardzo dobrze znałam. Podszedł on do mnie, po czym zaczął szeptać gryfie słowa i śmiać się, Trochę je rozumiałam, ale nie wszystkie. Gryf (mimo że byliśmy w jaskini) wzbił się do góry, po czym podleciał do czarnej wadery i w swe szpony chwycił małego szarego wilczka, który leżał obok niej.
-To nie prawda! -wykrzyknęłam, a ten okropny obraz rozpłynął się w powietrzu.
-Co jest nie prawdą?! -wykrzyknęła Blanka. Najwyraźniej rozmawiały o czymś ważnym. Obie wadery patrzyły na mnie lekko zdezorientowane -Shadow... co ja mam z nią zrobić? Ona jest trochę dziwna...
> Shadow c;<
>>No rly? XDD <
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz