poniedziałek, 6 marca 2017

od Black Mystery cd. Rango

-Co sądzisz o watasze i czy dołączasz do niej?- zapytała alfa, której imienia wciąż nie znałam.
Myślałam, przez chwilę rozważając propozycję. W sumie kończy się zima, bestii będzie coraz więcej, a mi przydałby się stabilny dom… tak jak kiedyś. Wzdrygnęłam się na wspomnienie rodziny. Cóż, chyba nie mam wyboru...
-Hah.- uśmiechnęłam się sarkastycznie, widziałam, że ją tym denerwuję, ale coż, lajf is brutal dla alfy.-Poza tym, że wciąż nie wiem, jak się nazywasz…
-Shadow.- przerwała mi warknięciem.
-Jade i Opal mnie obraziły, nie znam nikogo, nie mogę wam ufać, nic o was nie wiem… to spoko.-powiedziałam tonem przesiąkniętym ironią.
-Zadałam ci pytanie, czy dołączysz do watahy?- zapytała Shadow najwyraźniej siląc się na spokój, co raczej jej nie wychodziło.
-Dołączę.-rzuciłam, po czym po prostu poszłam, aby się rozejrzeć jeszcze raz.
Po chwili zobaczyłam jaskinię, do której szybko weszłam i pokręciłam się kilka minut.
Zauważyłam, że jakieś wilki weszły do niej, najwyraźniej była to po prostu siedziba watahy. Czując nagłe zmęczenie postanowiłam położyć się na parę minut. Ułożyłam się blisko ściany i warknęłam głośno dając znak wilkom, żeby się do mnie nie zbliżały. Słyszałam jeszcze, jak szepczą coś między sobą, ale zacisnęłam powieki i zignorowałam to. Niedługo potem już spałam.
Panowała tu ciemność, moje oczy powoli się do niej przyzwyczajały. Gdy widziałam na tyle dobrze, aby uchwycić dość dokładne zarysy otaczającego mnie miejsca uderzono mnie trzema zmysłami naraz; wzrokiem, który uchwycił znajomą budowę jaskini; zapachem, który dotarł do mojego nosa tak niespodziewanie i z taką siłą, że przez kilka sekund stałam i po prostu go wdychałam; słuchem, dzięki któremu usłyszałam przeraźliwe piszczenie, zbyt dobrzemi znane…
Byłam w rodzinnej jaskini.
Chciałam biec, wołać o pomoc, pomóc, zrobić cokolwiek…skończyło się na tym, że jakaś siła nie pozwalała mi dobiec do wyjścia, które zaznaczało się na tle ciemności czerwoną poświatą. W końcu, zmęczona walką z oporem, wyszłam z jaskini. Uderzył we mnie zapach krwi, która była dosłownie wszędzie. Największym wstrząsem był jednak widok malujący się kilka metrów ode mnie. Wilki o krwistoczerwonych, przerażających oczach rozszarpywały moją rodzinę. Ze ślepiami wbitymi we mnie i poplamioną krwią mojego rodzeństwa sierścią wgryzały się w karki półprzytomnych z bólu Grace i Luke’a, nie pomijali też szczeniaków. Zawyłam ze złości i przerażenia, po czym rzuciłam się w ich stronę. Moja sierść płonęła błękitnym płomieniem, którym zajęła się pobliska trawa i drzewa. Gdy byłam pół metra od rzeźni, jaką zorganizowały wilki, odrzuciło mnie do tyłu. Zdezorientowana podeszłam tam znów, z tym samym skutkiem. Niebieski ogień był coraz bliżej, dosłownie pożerał okolicę. Moi rodzice bezwładnie leżeli już na ziemi tuż obok, jeden z morderców trzymał mojego brata, Jas’a, który popiskiwał cicho. Łzy napłynęły mi do oczu, czułam przytłaczającą nienawiść i bezradność…
Nagle Jas odezwał się, z zaszklonych oczek wypłynęła łezka.
-Tery, musisz być dzielna… musisz być dzielna, rozumiesz?- wyszeptał ostatkiem sił, a ja rozpłakałam się na dobre. Wyłam i uderzałam głową, całym ciałem barierę dzielącą mnie od krwistookich.
Ci tylko zaśmiali się szyderczo. Ogień palił moje łapy i ogon, wołałam o pomoc, ale nikt nie przyszedł… była tylko cisza przerwana przeze mnie i trzaskające w ogniu gałązki. Powoli osunęłam się na ziemie łkając cicho.
Ze łzami w oczach poderwałam się z miejsca, moja sierść płonęła lekkim ogniem. W głowie brzmiały wyszeptane przez czarnego Jas’a słowa „Musisz być dzielna, rozumiesz…?”. Rozejrzałam się rozpaczliwie, była noc. W jaskini spały różne wilki. Nie wytrzymałam, wybiegłam z niej. Nie mogłam zostać w środku z ogniem…nie narażę ich. Biegłam przez las, aż dotarłam na małą łąkę. Płakałam cicho, patrząc na zachmurzone, ciemne niebo. Położyłam się na ziemi i przypominałam sobie chwile spędzone z rodziną. Moja złość do wilków o czerwonych oczach rosła… rozgoryczona zawyłam krótko.
Nagle moje uszy wychwyciły szmer gałązek w krzakach obok mnie. Szybko ogarnęłam się i wstałam.
-Kim jesteś?- zawarczałam, a ogień wygasł prawie całkowicie.
Wilk wyszedł z krzaków, a po głosie uznałam, że to basior.
-Nieważne.-mruknął.- Chodzę sobie po lesie nocą, nie widać?
-Ja nie żartuję i tobie też nie radzę!- warknęłam.
-Należysz do watahy Canavar Liri? -zapytał nieznajomy.
-Tak. Co cię to może obchodzić?- zmrużyłam oczy, nie ufałam mu.
-Ja też. Jak się nazywasz?-zadał kolejne pytanie, nie czułam się z tym dobrze.
Zaczęłam powoli wracać do jaskini, basior szedł za mną. Irytowało mnie to trochę…
-Ja jestem Rango.-powiedział, chyba zauważył, że nie mam ochoty rozmawiać.
Odpowiedziałam po to, aby nie męczył mnie dalej koniecznością rozmowy.
-Czy to naprawdę takie ważne?- spytałam sarkastycznie.-Black Mystery.
Zaczęłam biec, a basior… chyba biegł za mną. Naprawdę mnie denerwował, chciałam być sama…
>Rango?<

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz