czwartek, 23 marca 2017

od Rango cd. Black Mystery

-Że nie potrafię zapanować nawet nad częścią siebie?! -krzyczała Mystery.
Nie za bardzo wiedziałem co powiedzieć, bo z jednej strony to że nie za bardzo umie kontrolować swoją moc, jest przerażające, ale z drugiej strony trochę mojej winy też w tym było.
-Nie, nie to chciałem powiedzieć...-zacząłem, a wadera odwróciła głowę -za bardzo się tym przejmujesz. Po prostu musisz poćwiczyć, a nie ciągle mówić że nie umiesz nad sobą zapanować...-powiedziałem, ale Mystery nie dała mi dokończyć.
-Niby gdzie?! Gdzie mam poćwiczyć?! Wszędzie gdzie pójdę i wykorzystam moją moc, muszę coś zniszczyć! To nie jest takie łatwe jak myślisz... -powiedziała już trochę uspokojona.
-Wiem że to nie łatwe, ale... może poproś kogoś, aby ci coś doradził, pomógł? zapytałem.
-Kogo? Nikogo tu nie znam, ani nikomu nie ufam -powiedziała i położyła się.
-To może czas kogoś poznać. -powiedziałam i powoli zacząłem odchodzić w stronę łąki. Chciałem dać jej to wszystko do przemyślenia. Miałem plan, jednak nie za bardzo wiedziałem jak go wykorzystać. Szłem w kierunku lasu, jednak po co? Nie wiedziałem. Po prostu, z nudów. Ale to co usłyszałem wprawiło mnie w dreszcz... i do tego wychodziło z tego lasu.
-Samira, Kloudie, Fiara... odeszłeś... mogło być ich więcej...- mówił skądś znajomy mi głos.
Zbliżyłem się do ujścia lasu... nie da się zapomnieć tego głosu... to Diablo.
Cofnąłem się i zacząłem biec w stronę jaskini, ale zatrzymałem się tuż przed nią... to nie był Diablo, a jego moc. Nie chcący biegnąc wpadłem na Blankę, ponieważ wciąż patrzałem w stronę lasu.
-Rango?! Co się stało? Gdzie tak biegniesz? -pytała, a ja tylko urywkami odpowiedziałem.
-Diablo...jego moc...nikomu nie mów! -wrzasnąłem, bo nie chciałem by to wszystko się znów zaczęło, a że widziałem go ostatni raz dawno i daleko stąd, nie wiedziałem jakim cudem on wiedział gdzie jestem. Niespokojnie rozglądałem się dookoła, ale gdy byłem już w jaskini, mogłem odsapnąć. Zamkąłem oczy i by nie martwić się Diablem (miałem zamiar wszystkich powiadomić o nim trochę później) zacząłem zastanawiać się nad sprawą Mystery...
"Że moja rodzina by żyła, gdybym nie była słaba i pomogła?!" -przypomniałem sobie słowa Mystery. Czyli że jej rodzina umarła...z jakiegoś powodu. To było to! Jej słaby punkt!
Wstałem na równe nogi, żeby się ponabijać...nie no takim chamem to ja nie jestem, ale wstałem. Wszystko sobie poukładałem w głowie i ruszyłem w stronę tych wielkich głazów, gdzie została Black Mystery. Na szczęście gdy dotarłem na miejsce wadera wciąż tam była.
-Mystery. -powiedziałem dość chłodno, jak na mój ton.
-Czego? -zapytała Mystery, w ogóle na mnie nie patrząc -Dużo mi już powiedziałeś.
-Wstań...-odrzekłem spokojnie, ale ona to zignorowała, więc powtórzyłem trochę ostrzej i głośniej -Wstawaj! -Tym razem wadera wstała, a ja nie spuszczałem z niej wzroku -Idziemy tam- wskazałem łbem skalny kanion, który był w sumie przepaścią, na szczęście w dole było sucho i w miarę bezpiecznie. Wadera wyraźnie nie była zadowolona.
-Niby po co? Chcesz żebyśmy się zabili czy co? -zapytała oschłym tonem, jednak musiałem wytrzymać i zignorowałem to.
-Jest powód, ale na pewno nie jest nim śmierć...-ciągnąłem, ale ona znów mi przerwała.
-To do cholery po co?! -wrzasnęła wulgarnie, a ja tylko się odgryzłem.
-Po główno. Idziemy, zobaczysz, dowiesz się, ale streszczaj się, bo zaraz zapadnie noc.
Widziałem jej zdziwioną minę, jednak u mnie nie było lepiej. W końcu nigdy tak jeszcze nie wrzasnąłem do wadery. Szliśmy razem, jednak Mystery co chwilę zwalniała i przyśpieszała złośliwie. Gdy dotarliśmy do kanionu wadera stanęła na krawędzi i spojrzała w dół -O fajnie, jak wysoko. Wrzucić cię tam? -zaśmiała się sarkastycznie -Co teraz, alfo?
-Idziemy na dół, omego -odpowiedziałem z nutką sarkazmu.
-Nie pozwalaj sobie na zbyt wiele -zawarczała, po czym w błyskawicznym tempie skakała po skałach, będąc coraz niżej. Nie czekając aż będzie już na dole, również zacząłem schodzić.
W głowie plątały mi się różne myśli, niepewności i inne podobne rzeczy. Zeskoczyłem z ostatniej skały, a Mystery już na mnie czekała i przewracając oczami powiedziała -Dłużej już nie mogłeś? A poza tym, jeśli myślisz że ściągnąłeś mnie tu tak po prostu, żeby stać...
-Cicho! -krzyknąłem, a ona odwróciła się napięcie. Właśnie w tym momencie się zaczęło.
-Jaka ty jesteś głupia i tempa! To wszystko co wcześniej powiedziałaś to prawda! Nic nie umiesz -ciągnąłem obelgi, a wadera patrzyła na mnie i coraz bardziej zaczęła się spinać.
-Ty debilu! Ściągnąłeś mnie tu po to żeby mnie obrażać? Co żeby nikt nie usłyszał? -warczała Mystery, a ja śmiałem się, mimo że wiedziałem że ryzykowałem.
-Cóż... nie żebym się czepiał, ale jeśli twoi krewni byli tacy jak ty to chyba bym sie zabił, heh -kiedy wypowiedziałem ostatnie słowa, wilczyca nie wytrzymała i wokół niej zaczął rosnąć ogromny niebieski płomień.
-Zaraz ja to zrobię za ciebie! -wrzasnęła i powoli ruszyła w moim kierunku.
Zacząłem powoli się cofać, wiedziałem że to co robiłem jest niebezpieczne, ale chciałem jej uświadomić że potrafi coś więcej. Pozostało mi jedno do zrobienia...
-Ee... My...Mystery... za tobą stoi ten...ten wilk z czerwonymi oczema...i... on... ma twoją RODZINĘ!!! -wykrzyknąłem.
-CO?!!!! GDZIE?!!! -krzyczała wadera, a płomień natychmiast zgasł. Mystery zaczęła się nerwowo rozglądać, warczeć i lustrować chwilowo mnie wzrokiem.
-Brawo...-wysapałem, gdyż ten płomień trochę mnie poparzył -opanowałaś moc... udało ci się.

> Mystery??? Chyba można to uznać za udane opanowanie, nie? xd<

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz