-Mystery? Żyjesz?-wyszeptał Rango, postanowiłam to zignorować i nie otworzyłam oczu.
Z tego co usłyszałam basior położył się niedaleko. Odczekałam chwilę i powoli uchyliłam powieki, Rango spał. Delikatnie wstałam i postanowiłam przejść się do jaskini watahy. Zrobiłam kilka kroków, ale przypomniałam sobie o wczorajszym wydarzeniu i wzdrygnęłam się. Zerknęłam na wilka, który wciąż spał, a było już późno. Przypomniałam sobie jego słowa „Nie musimy rozmawiać”. Pokręciłam głową, tak dużo wydarzyło się wczoraj. Pójdę do jaskini, nawet, jeśli Shadow się wkurzy.~pomyślałam. Zostawiłam śpiącego Rango i ruszyłam w stronę jaskini. Przy wejściu zauważyłam szarego wilczka, najwyraźniej pochłoniętego trącaniem łapką źdźbeł trawy. Miał zawiniętą łapkę, pewnie coś sobie zrobił. Gdy przekroczyłam próg jaskini każdy z obecnych tu wilków wbił we mnie swój wzrok. Warknęłam cicho, a Shadow podeszła do mnie.
-Wyjdźcie.-powiedziała do wilków, które posłusznie opuściły jaskinię nie spuszczając ze mnie wzroku.
Patrzyłam na alfę, która zaczęła mówić.
-Co to było wczoraj? Czemu tego nie powstrzymałaś? Cały las mógł spłonąć przez ciebie!- powiedziała chłodno nie spuszczając ze mnie wzroku.-Naraziłaś watahę!
-Próbowałam, to nie takie proste jak ci się wydaje.-zawarczałam.
-W takim razie mogłaś poprosić o pomoc w opanowaniu tego. Starożytni, ktokolwiek mógł ci pomóc!- wadera była na mnie wyraźnie zła.
Przestąpiłam z nogi na nogę, bo było mi niewygodnie.
-Jakoś nie jestem przekonana, czy mogę komukolwiek tu zaufać.
Shadow słysząc to była blisko wybuchu, zjeżyła jej się sierść na karku.
-A czy pomyślałaś o tym-warknęła-że naraziłaś...cholera jasna, naraziłaś wszystkich! Gdyby las spłonął wataha pozostałaby bez domu i jedzenia!
-Wyobraź sobie, że żywioł, który został mi przydzielony jest dziki. Nieopanowany. Wykorzystuje każdą okazję, a gdy już się uwolni...ku*wa, ciężko go zatrzymać!-miałam ochotę krzyczeć, po prostu krzyczeć, aby wyrzucić to z siebie.
-W takim razie jesteś tylko słabą pomyłką. Słabą pomyłką.-wycedziła alfa i weszła w głąb jaskini.
Zarzuciłam głową ze złością i wybiegłam. Kątem oka zauważyłam, że Rango stał przy wejściu jaskini, pewnie wszystko słyszał. Teraz to nie miało znaczenia. Pędziłam przed siebie czując, jak płomienie rosną wokół mnie.
"Tery, musisz być dzielna… musisz być dzielna, rozumiesz?"
"Słaba jak wtedy..."
"Zatrzymaj to!!!"
"Nie musimy rozmawiać."
"W takim razie jesteś tylko słabą pomyłką. Słabą pomyłką."
Usiadłam na ziemi, otaczały mnie wielkie głazy. Oddychałam głęboko, uspokajały mnie kamienie, ich stabilność i stałość. Ziemia wokół mnie była osmolona, lśniła trochę na niebiesko.
Nagle usłyszałam kroki, więc zawarczałam ostrzegawczo. Był to Rango, więc dałam sobie spokój.
-Za dużo się dzieje, oceniacie za szybko...-pomyślałam głośno i zdałam sobie sprawę, że stoi obok mnie czarny basior. Jego złote oczy patrzyły na mnie, wyczytałam w nich... niepokój? WYDAJE CI SIĘ, MYSTERY..
-Posłuchaj..-zaczął spokojnie.
-Że co?-przerwałam mu ostro.-Że niby jestem pieprzoną pomyłką?! Że to wszystko nie powinno się wydarzyć, a zimny ogień to wymysł?! Że skoro nie potrafię go opanować, powinnam zabić moc?! Że nie mam pieprzonych uczuć?! Że mogłam pomóc już tyle razy, a tyle razy byłam za słaba, żeby ruszyć się z miejsca?! Że... że moja rodzina by żyła, gdybym nie była słaba i pomogła?! Że przegrałam, tak bardzo i miliony razy?! Że przegrywam codziennie z samą sobą?! Że nie chcę pomocy, nikomu nie ufam?! Że nie mam powodów?!-oddychałam głęboko lustrując wzrokiem Rango.-Że nie potrafię nawet zapanować nad częścią siebie...?!
> Rango? :> <
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz