sobota, 4 marca 2017

od Blanki cd. Shadow

 Właśnie wracałam z polowania, niestety nie udanego. Była zima, wszędzie śnieg, a ja byłam słaba. Szłam przed siebie patrząc w ziemię i rozmyślając nad tym co właściwie się stało - Moje stado myśliwi rozproszyli już rok temu, a ja wciąż błądzę. Nie mam ani rodziny, ani przyjaciół... - rozmyślanie przerwał mi głos jakiejś wadery. Ukryłam się w najbliższych krzakach, ale po chwili z nich wyjrzałam. Czarna wadera i biały basior rozmawiali, po chwili jednak on odszedł, a wadera została sama z taką...taką smętną miną. Może są razem? Nie wiedziałam tego. Moje najnormalniejsze zachowanie w tej sytuacji byłoby takie, że skoczyłabym do walki z tą waderą, jednak nie mogłam. Byłam wyniszczona, brudna i osłabiona. Nie miałam siły na walkę, więc z tego powodu chciałam się wycofać. Niestety moje rozkojarzenie trochę zaćmiło ostrożność, przez co potknęłam się o sporych rozmiarów kamień, upadając. Wilczyca od razu się wyprostowała i błądząc wzrokiem po drzewach spytała - Ktoś tu jest? Strasznie się zestresowałam, a nawet przestałam oddychać... na pięć sekund. Słyszałam jak ta czarna wadera chodziła obok mnie. Wtedy pomyślałam że spróbuję zaatakować. W jednej chwili wyskoczyłam zza krzaków i popędziłam w stronę wadery. Ta jednak zdążyła się obrucić i odeprzeć mój atak. Upadłam na ziemię, a ona stanęła nade mną i powiedziała chłodnym głosem - Próbowałaś mnie zaatakować? Czy ja ci coś zrobiłam? - mówiła a ja myślałam co zrobić. Po chwili jednak wstałam i powiedziałam - Nie znam cię...dlatego... obcym nie powinno się ufać - mówiłam, instyktownie, ponieważ nie wiedziałam co jej powiedzieć. W sumie nie wiedziałam dlaczego zaatakowałam.
-Bo mnie nie znasz? Bo obcym nie powinno się ufać? Ja też cię nie znam, ale jak widzisz cię nie atakuje, więc czym prędzej opuść teren naszej watahy, bo jak tego nie zrobisz to inczej pogadamy - powiedziała groźnie, a ja nie odzywając się ani słowem zmierzyłam w kierunku lasu. Ostatni raz spojrzałam za siebie, a wadera nie spuszczała ze mnie wzroku. Dopiero, gdy byłam już trochę dalej, wilczyca odeszła, a ja znów wskoczyłam w najbliższe krzaki. - Tak w sumie to niepotrzebnie zaatakowałam. Ta wadera miała racje, a ja się na nią rzuciłam... jestem okropna, ale co mam poradzić. Taki mam charakter. Co ja zrobiłam! Mogłam zyskać watahę! - myślałam - chyba że... chyba że pójdę tam i ją przeproszę. Chociaż wątpię że mi wybaczy to spróbuję. Przynajmniej będzie wiedziała że mi przykro. Chwilę jeszcze posiedziałam, odpoczęłam i ruszyłam truchtem w stronę miejsca, w którym zdażyło się to niezbyt miłe zdarzenie. Gdy dotarłam na miejsce, nigdzie nie mogłam dotrzec czarnej wadery, wytężałam wzrok, ale nigdziej jej nie było. -Znowu tu przylazłaś?- usłyszałam te słowa za sobą- myślałam że tamte słowa do ciebie dotarły! Dygotałam z zimna, głodu i stresu. -Tak, ale nie chcę walczyć, ani robić problemów. Przyszłam przeprosić za to że nie potrzebnie cię zaatakowałam i byłam nie miła. Po prostu dawno nie spotkałam innego wilka, a z moich doświadczeń najczęściej wynika że jak nie zaatakujesz to zostaniesz ukarany.
-Ukarany? Przez kogo? A w sumie nie ważne. Coś jeszcze chciałaś?- spytała wciąż chłodnym tonem. -Nie...to znaczy... tak...no... - coś we mnie pękło, nie umiałam ułożyć odpowiedniego zdania, a moje oczy stały się blade. Dawno się tak nie czułam- przepraszam! -wykrztusiłam- czy mogłabym dołączyć do twojej watahy? Widać było że wilczyca zauważyła moje błyskawicznie blednące oczy, to pewnie dlatego się tak czułam, bo dawno nie spotkałam innej osoby. Zbyt wielkie emocje.

< Wadero?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz