-CO?!!!! GDZIE?!!! –krzyczałam, gdy powiedział o wilku. Płomień zgasł, a ja rozglądałam się zdezorientowana, co chwilę zerkając na basiora. Jego złote oczy patrzyły na mnie pewnie.
-Brawo...-wysapał, płomień chyba trochę go poparzył -opanowałaś moc... udało ci się.
Ochłonęłam i spojrzałam na uśmiechniętego Rango. Trzęsłam się, wciąż próbując ogarnąć, co właśnie się wydarzyło. Czy ja…czy ja właśnie… czy właśnie mi się udało..? Moim ciałem wstrząsały na zmianę fale gorąca i chłodu. Nie czułam się najlepiej, ale nie mogłam kolejny raz pokazać, że jestem słaba.
-Zostańmy tutaj, dobrze?-wyjąkałam, po czym zorientowałam się, że powiedziałam „my”.
-Nie ma mowy.-Rango potrząsnął głową i spojrzał w niebo.-Zbiera się na burzę, nie widzisz?
-Nie możemy zaczekać?-warknęłam, byłam zmęczona.
Basior znów zaprzeczył, a ciemnych chmur na niebie było coraz więcej. Mimo to miałam ochotę po prostu iść spać, nieważne gdzie.
-Idziemy!-powiedział głośno Rango.-Chyba że chcesz, żebym poszedł sam. Na pewno trafisz sama.-zironiozował.
-Argh…-mruknęłam i niechętnie podeszłam do wilka.-Idziesz czy nie?
Basior ruszył i zaczęliśmy wspinać się po skałach. Było ślisko, co utrudniało wspinaczkę. W pewnej chwili zachwiałam się i przez moment starałam się złapać równowagę nad krawędzią, co mi się na szczęście udało. W końcu wyszliśmy stamtąd i ruszyliśmy lasem do watahy. Zaczął padać śnieg, a jego płatki stykały się z moimi poparzeniami. Syknęłam cicho z bólu i zacisnęłam zęby napotkawszy pytający wzrok Rango.
-Jak nie to nie.-mruknął zniechęcony, po czym spojrzał w niebo i zaklął pod nosem.-Pospiesz się!-warknął.
Zerknęłam do góry, ukazały mi się prawie czarne chmury. Cholera…~pomyślałam niechętnie~burza śnieżna… Wiatr zaczął wiać bardzo mocno, ściemniło się.
-Szybciej!-zawołał Rango próbując przekrzyczeć szum wiatru.
Nie miałam wyjścia; jakkolwiek zmęczona nie byłam, w tamtym momencie musiałam biec. Wiedziałam, jakie skutki dla wilka o żywiole zimnego ognia mogło mieć zasypanie przez śnieg, i nie chciałam ich przeżyć. Moje czarne łapy odbijały się od śniegu, a błękitne pazury zostawiały na nim charakterystyczny ślad. Spojrzałam na Rango-pędził tuż przede mną, jego ogon powiewał od pędu powietrza. Mogłam tylko domyślać się, że również boi się skutków zasypania śniegiem. Przypomniałam sobie słowa ojca- „Ostatnia śnieżyca w roku zawsze jest najpotężniejsza, nigdy nie wychodź wtedy z domu!”, jego czułe spojrzenie, gdy przewróciłam się podczas gonienia Percy’ego…
-Tery! Nie czas na przypominajki!-krzyknął Rango, gdy zauważył, że zwolniłam.
„Tery..”
BIEGNIJ~pomyślałam panicznie, i ta myśl wypełniła moją głowę tak…nagle. I w tym momencie zaczęła się burza śnieżna. Śnieg padał tak gęsto i mocno, że ledwo było cokolwiek widać. Zaczęłam być zła; zła na cały świat za to, co się stało.To nie jest ten moment, w którym możesz narzekać~skarciłam się w myślach i potrząsnęłam głową. Bieg stawał się nie do wytrzymania-z każdą sekundą przybywało śniegu, a ubywało sił. Ale musiałam biec.
Jaskinia watahy znajdowała się około dwie godziny marszu od kanionu. Biegiem w taką pogodę powinno wyjść mniej więcej połowa mniej czasu, niż wolnym tempem.
Opady śniegu nasilały się, a wraz z nimi wiatr. Dopiero teraz poczułam, jak bardzo jest mi zimno, jak chłód przedziera się przez moje ciało. Rango najwidoczniej ogrzewał się swoją mocą, bo biło od niego leciutkie ciepło, nie był też tak zmęczony, jak ja. W końcu dzisiaj pierwszy raz opanowałam płomień… a to trudne.
-Zaraz będzie noc!-ryknął Rango, wiedziałam, że w nocy podczas ostatniej burzy aktywność bestii jest nasilona.
Moje łapy wciąż odrywały się od śniegu, aby zaraz znowu na nim wylądować, po czym powtórzyć cały schemat. Jeszcze nigdy nie było mi tak zimno…Zadrżałam lekko, a z mojej sierści, teraz całej w śniegu i mokrej, posypało się kilka kropelek wody. Z wielkim wysiłkiem brnęłam dalej podążając za basiorem, śnieg był coraz głębszy.
Nie dam rady biec dalej.
-Rango…-wykrztusiłam, po braku odpowiedzi powtórzyłam, tym razem głośniej.-Rango!
Wilk zwolnił, a następnie zatrzymał się i spojrzał na mnie.
-Zimno-wyjąkałam trzęsąc się-zimno mi.
Nie użyłam mocy, bo nie chciałam kolejny raz stracić kontroli.
-Nie mamy czasu, ogrzejesz się później.-powiedział szorstko wilk, ale po chwili jego wzrok złagodniał.
-Chodź.-rozkazał, tym samym ruszając pod najbliższe drzewo. Posłusznie poszłam za nim, chociaż wiedziałam, że później będę żałowała.
Rango zamknął oczy i po chwili rozjaśnił się, zaczęło bić od niego ciepło. Usiadłam dość blisko czarnego wilka, aby się ogrzać.
-Tylko nie spłoń.-mruknęłam sarkastycznie, na co Rango przewrócił tylko oczami.
Moje ciało ogarnęło ciepło bijące od wilka, roztapiając przy okazji trochę śniegu wokół nas.
-Wiesz, że musimy iść, prawda?-zwrócił się do mnie basior.
Przytaknęłam niechętnie i wstałam. Śnieżyca wciąż szalała, wiedziałam, że będzie ciężko trafić do watahy. Zaczęłam biec za wilkiem, który mimo wszystko lepiej znał drogę, niż ja.
W końcu. W końcu ukazały mi się zarysy jaskini, przyspieszyłam. Biegłam wprost do watahy, przede mną pędził Rango. Wpadliśmy do jaskini, cali mokrzy i w topniejącym na sierści śniegu. O dziwo większość wilków leżała i spała, lub nie zwracali na nas uwagi. Poszłam w najgłębszy kąt i położyłam się. Podszedł do mnie Rango. No błagam, ile można?
-Debilu, kapie z ciebie woda.-warknęłam i otrzepałam się, a kropelki wody poleciały na basiora. Kiedy już zawrócił, aby iść spać, mruknęłam cicho-Dziękuję.
Potem zapadłam w sen.
> Rango? Może być? xD<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz