-Nie wrócę na noc do watahy -powiedziała Mystery i zasnęła. Ja ułożyłem się nieco dalej, jednak obok. Nie myślałem nad tym wszystkim, co było. W tym momencie ważne było co będzie.
-W takim razie ja też nie -rzekłem i również próbowałem zasnąć, a w mojej głowie odtworzyło się całe dzisiejsze wydarzenie; Pożar, kłótnia, jakiś wilk, Black Mystery... nie wiedziałem co o tym myśleć, bo w końcu nie mogłem być wredny. To co było kiedyś wystarczało i nie chciałem do tego wracać. Była noc, cisza, spokój, Mystery spała i chyba wszyscy spali. Tak w sumie nie przepadałem za nocą, więc sam byłem zdziwiony moją nagłą chęcią treningu. Powoli opuściłem tę małą polankę i poszedłem w stronę łąki watahy. Nie było tam nikogo, prócz dwóch małych czarnych zwierząt. Z daleka wyglądały jak wilki, ale gdy podszedłem bliżej zobaczyłem że to lisy. Dwa młode, samotnie bawiące się w nocy lisy. Zacząłem się skradać do jednego, który był bliżej, jednak ten drugi był nieco większy i bardziej kuszący. Byłem coraz bliżej, a z każdym krokiem z mojego gardła wydobywał się cichy, jednak coraz głośniejszy warkot. -Jeszcze nie, jeszcze nie...już! -słyszałem irytujące odliczanie w myślach, ale się go posłuchałem i na słowo "już", natychmiast skoczyłem na jednego z lisów. Warczałem i szykowałem się do ugryzienia, jednak ten drugi wyglądał jak szczenię wilka. Patrzył na mnie z przerażeniem, a ja czułem się zakłopotany. Z jednej strony byłem głodny, a z drugiej nie chciałem być "potworem".
-Chyba zrezygnuję... powiedziałem i puściłem liska, który uciekł w popłochu, a drugi powoli odszedł ze spuszczonym łbem. Pierwszy raz od dawna zlitowałem się na kimś...czyżby uczucia wracały? Może...-Chyba będę już wracać- pomyślałem, jednak byłem dość głodny.
-Ah...trudno. Pójdę spać, a jutro coś upoluję na śniadanie. -powiedziałem i zmierzyłem w kierunku miejsca, w którym spała Mystery. Niestety jak na złość zaczął wiać strasznie zimny i dość mocny wiatr. Gdy dotarłem wadera wciąż spała. Było tak zimno że nie wiem jakim cudem ona dała radę wytrzymać w jednym miejscu. -A no tak, zimny ogień. -pomyślałem i wpadłem na pomysł ocieplenia. -Coś miłego... coś miłego...- szeptałem, ale wydarzenia, które się zdarzyły tego dnia nie pomagały mi w wynalezieniu czegoś "miłego".
-Liski! ...Nie jeden odszedł smutny, drugi uciekł...yh...już wiem. Moje uczucia! One powracają -myślałem i gdy przypomniały mi się moje powracające uczucia, natychmiast zaczęło bić ode mnie ciepło. Usiadłem obok Mystery i przez chwilę patrzyłem w niebo, gdzie przywidziały mi się trzy wilki biegające po widnokręgu. Było cicho, ciepło i spokojnie. Oczy zaczęły mi się zamykać, więc z siadu przeszedłem do leżenia. Chwilę leżałem tak, z pyskiem na ziemi, patrząc w siną dal, jednak zaraz potem...zasnąłem.
Obudziłem się rano było już dość ciepło i nie chciało mi się wstawać, więc leżałem, a obok leżała Black Mystery. Była dokładnie w tej samej pozycji co wczoraj i chyba spała. Było już po dziesiątej, więc wyszeptałem -Mystery? Żyjesz?
Nic nie odpowiedziała, ale oddychała,więc...no cóż. Niczym nie musiałem się martwić, dlatego mimo późnej pory dnia znowu zasnąłem.
> Tery, sorki że tego typu (że cały czas spałaś xd) ale nie chciałam wymyślać, bo mam plan na inny odpis od Rango. Taki jakby plan xdd<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz